środa, 18 stycznia 2023

Camino jako ucieczka? - c. d.

 

„Lepiej, gdy robię nic niż byle co”, powiedziałem w chwili klarowności. A na co dzień właśnie trudno mi oderwać się od robienia byle czego. Nawet kiedy robię „coś”, sercem już jestem przy byle czym. Przy kolejnej ucieczce.

Camino też jest dla mnie ucieczką, choć kryją się w niej zdrowe ziarna (może więc nie jest „byle czym”). Na przykład, uczy, że trzeba iść – naprzód – wolno czy szybko, ale iść – i w kierunku celu (a nie byle gdzie). I odpoczywać. I znowu iść.

Camino jest dla mnie projektem otwartym, open-ended. Nie ma końca (choć, rozsądnie patrząc, zawsze tylko skończoną liczbę etap,ow i kilometrów uda mi się w życiu przebyć). W tym sensie Camino mnie kusi owym wiecznym wzrostem, owym zdobywaniem świata (choć o tyle lepszym od wzrostu gospodarczego i „podboju” przyrody, że zdobycie jakiegoś szczytu, przejście jakiegoś odcinka przeze mnie wcale nie uniemożliwia zdobycia go tym, co przyjdą po mnie; najwyżej utrudnia znalezienie miejsca w albergue, o ile takie jest).