Tak cicho (tylko ptaszki!) jak bywa przede wszystkim w niedzielę. I
jaskrawe słońce. I majowa zieleń w pełnym rozkwicie. Kawęczyńska.
Wchodzę do bazyliki – i próżno szukam tam kościoła. Znajduję
kawiarenkę i salę teatralną, przed nią tłumek ludzi niepolsko
mówiących. Odźwierna wpuszcza po kilka osób, zajmują miejsca.
Właśnie zaczyna się Oratorium dla Ukrainy.
Przed bazyliką rozładowuje się furgonetka z darami od… buddystów. Na paczkach z szarymi tkaninami (koszulki?) chińskie napisy.