niedziela, 28 czerwca 2015

Etap P4A: Miedniewice - Skierniewice

Na poprzednim etapie coś sobie naciągnąłem czy nadwerężyłem - noga powyżej kostki była sztywniejsza i bolesna przy długotrwałym wysiłku.  Wydobrzała po paru tygodniach i dopiero wtedy wybrałem się na kolejny etap. Tym razem droga wiodła w większości przez Puszczę Bolimowską. Jedyny chyba polski etap, na którym nie towarzyszyło mi ciągłe poszczekiwanie psów!


Miedniewice. Południe. Już upał. Szkolny plac zabaw tak zaprasza otwartą furtką, zadbaniem i brakiem żywej (ludzkiej) duszy, że wszedłem, by tu dokończyć ćwiczenie taiji. I wtedy rozdzwoniły się dzwony w kościele, którego teren zaczyna się tuż obok. Najpierw jeden, miarowy i poważny, potem trzy o wyższych tonach, melodyjne.

Cały czas świergoczą ptaki. Rozlega się coś jakby krzyk pawia.
Moje ulubione lody. „Koktajlowe”. Widziałem dziewczynkę, jadła takie w Żyrardowie, to może i tu są? Są! Słodki początek trasy. A teraz przekraczam autostradę, tak jak się przekracza rzeki. Na szczęście, nie w bród.
 
W kościele św. Rodziny w Miedniewicach


Dom sołtysa sąsiaduje z kapliczką
Żar z nieba: jak dobrze, że dziś w końcu znalazłem czas i się wybrałem!


Szlak jagód i poziomek – po obiedzie (zupa grzybowa) w leśnym prześwicie, miałem świeży i kolorowy deser – wprost przy ścieżkach. Gdzieś po drodze zgubiłem muszlę! W Hiszpanii czeka mnie zaopatrzenie się w nowy znak rozpoznawczy pielgrzyma.
Nadłożyłem też z 6 km dzięki niefrasobliwości pana, który znakował nasz szlak – biegł on przez dłuższy czas razem z turyst. szlakiem zielonym – zielonym znakom raz po raz towarzyszyły żółte strzałki. Jednak w pewym momencie szlak skręcił dwa razy. Za pierwszym razem, obok była żółta strzałka. Za drugim – nie, z czego wywnioskowałem, że Camino idzie dalej prosto. Zorientowałem, się, że nie, kiedy dotarłem do wyjścia z lasu i do autostrady. Zawróciłem, poszedłem dalej ziel. szlakiem, no i faktycznie, po pewnym czasie pojawiła się żółta strzałka... Postanowiłem, że od tej pory trzymam się zielonego, chyba że żółte strzałki wyraźnie pokażą inaczej.


Jakże miło wędrować przez las, gdy powietrze jest ani gorące, ani chłodne – letnie, w sam raz. Można je czuć, czuć las całym ciałem. I słuchać wszystkich jego odgłosów – śpiew ptaków, szum wiatru, a w tle gdzieś daleko, daleko ciche odgłosy ludzkich maszyn. Ćwiczę uważność tak, jak tydzień temu uczył mnie Amit Carmeli. Kiedy człowiek zatrzyma myśli, otwierając szeroko słyszenie, przy okazji otwiera się czucie tego, co mnie otacza, i przychodzą cudowne chwile kontaktu z żywą przestrzenią dookoła.




Nadleśnictwo Radziwiłłów mianowało mnie (zaocznie) honorowym Przyjacielem Lasu.



Znowu na rozstajach nie było strzałki, więc myślałem, że prosto. No i przegapiłbym szlak – gdybym z ciekawości nie skręcił na pobliski cmentarzyk żołnierzy niemieckich –  starannie utrzymany, można powiedzieć.





Cmentarz żołnierzy niemieckich w lesie pod Joachimowem. W czasie obu wojen światowych krwawe jatki (w tym jeden z pierwszych w świecie ataków bronią chemiczną) - dziś spokojny las i pogodna wieś-letnisko.
 
























Ten, kto znakował Warszawską Drogę Św. Jakuba, poczynał sobie dość beztrosko. Na szczęście, umieścił też dość dokładną mapę w internecie: http://www.olesnicamala.info/pl/drogi-sw-jakuba-w-polsce/74-warszawska-droga-sw-jakuba - warto zobaczyć w postaci mapy i zdjęcia satelitarnego.

Puszcza Bolimowska: brzozy, sosny, dęby, modrzewie, akacje (robinie) i świerszcze na polanie. Ta „puszcza” to nie tylko las. To również połacie pól, już prawie dojrzałych, a na obrzeżach wsie i letniska. Długi czas szedłem zupełnie sam, teraz pojawiają się ludzie, a więc blisko już Skierniewice, a przynajmniej rzeka Rawka.

Puszcza Bolimowska to nie tylko las

 Rzeka Rawka - rezerwat przyrody (i jej starorzecza)

Po południu się chmurzyło – wtedy ptaki ucichły. W lesie cisza. Ale potem znów słońce zaczęło przeświecać i ptaki też się odezwały. O dziewiątej wieczorem wciąż je słyszałem, obok świerszczy, a właściwie: ponad świerszczami. Jak to dobrze, że taki długi dzień! O tej porze jeszcze widno.

 
Zboczyłem ze szlaku i już go nie odnalazłem, tylko z mapy wynikało, że powinienem przekroczyć Rawkę dalej na południe, ale prawdopodobnie trzeba było od tego mostku iść już skierniewickim brzegiem, czego nie zrobiłem, bo żółtej strzałki tam nie dostrzegłem. Dzięki temu czekał mnie malowniczy bród Rawki pod wiaduktem. Obiecałem sobie, że co płytsze rzeki na Camino będę przechodził w bród. Na Rawce obietnicę spełniłem.

 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz