Na poprzednim etapie coś sobie naciągnąłem czy nadwerężyłem - noga powyżej kostki była sztywniejsza i bolesna przy długotrwałym wysiłku. Wydobrzała po paru tygodniach i dopiero wtedy wybrałem się na kolejny etap. Tym razem droga wiodła w większości przez Puszczę Bolimowską. Jedyny chyba polski etap, na którym nie towarzyszyło mi ciągłe poszczekiwanie psów!
Miedniewice. Południe. Już upał. Szkolny plac zabaw tak zaprasza otwartą furtką, zadbaniem i brakiem żywej (ludzkiej) duszy, że wszedłem, by tu dokończyć ćwiczenie taiji. I wtedy rozdzwoniły się dzwony w kościele, którego teren zaczyna się tuż obok. Najpierw jeden, miarowy i poważny, potem trzy o wyższych tonach, melodyjne.
Znowu na rozstajach nie było strzałki, więc myślałem, że prosto. No i przegapiłbym szlak – gdybym z ciekawości nie skręcił na pobliski cmentarzyk żołnierzy niemieckich – starannie utrzymany, można powiedzieć.
Cmentarz żołnierzy niemieckich w lesie pod Joachimowem. W czasie obu wojen światowych krwawe jatki (w tym jeden z pierwszych w świecie ataków bronią chemiczną) - dziś spokojny las i pogodna wieś-letnisko.
Ten, kto znakował Warszawską Drogę Św. Jakuba, poczynał sobie dość beztrosko. Na szczęście, umieścił też dość dokładną mapę w internecie: http://www.olesnicamala.info/pl/drogi-sw-jakuba-w-polsce/74-warszawska-droga-sw-jakuba - warto zobaczyć w postaci mapy i zdjęcia satelitarnego.
Puszcza Bolimowska: brzozy, sosny, dęby, modrzewie, akacje (robinie) i świerszcze na polanie. Ta „puszcza” to nie tylko las. To również połacie pól, już prawie dojrzałych, a na obrzeżach wsie i letniska. Długi czas szedłem zupełnie sam, teraz pojawiają się ludzie, a więc blisko już Skierniewice, a przynajmniej rzeka Rawka.
Miedniewice. Południe. Już upał. Szkolny plac zabaw tak zaprasza otwartą furtką, zadbaniem i brakiem żywej (ludzkiej) duszy, że wszedłem, by tu dokończyć ćwiczenie taiji. I wtedy rozdzwoniły się dzwony w kościele, którego teren zaczyna się tuż obok. Najpierw jeden, miarowy i poważny, potem trzy o wyższych tonach, melodyjne.
Cały
czas świergoczą ptaki. Rozlega się coś jakby krzyk pawia.
Moje ulubione lody. „Koktajlowe”. Widziałem dziewczynkę, jadła takie w Żyrardowie, to może i tu są? Są! Słodki początek trasy. A teraz przekraczam autostradę, tak jak się przekracza rzeki. Na szczęście, nie w bród.
Moje ulubione lody. „Koktajlowe”. Widziałem dziewczynkę, jadła takie w Żyrardowie, to może i tu są? Są! Słodki początek trasy. A teraz przekraczam autostradę, tak jak się przekracza rzeki. Na szczęście, nie w bród.
W kościele św. Rodziny w Miedniewicach |
Dom sołtysa sąsiaduje z kapliczką |
Żar
z nieba: jak dobrze, że dziś w końcu znalazłem czas i się
wybrałem!
Szlak
jagód i poziomek – po obiedzie (zupa grzybowa) w leśnym
prześwicie, miałem świeży i kolorowy deser – wprost przy
ścieżkach. Gdzieś po drodze zgubiłem muszlę! W Hiszpanii czeka mnie zaopatrzenie się w nowy znak rozpoznawczy pielgrzyma.
Nadłożyłem też z 6 km dzięki niefrasobliwości
pana, który znakował nasz szlak – biegł on przez dłuższy czas
razem z turyst. szlakiem zielonym – zielonym znakom raz po raz
towarzyszyły żółte strzałki. Jednak w pewym momencie szlak
skręcił dwa razy. Za pierwszym razem, obok była żółta strzałka.
Za drugim – nie, z czego wywnioskowałem, że Camino idzie dalej
prosto. Zorientowałem, się, że nie, kiedy dotarłem do wyjścia z
lasu i do autostrady. Zawróciłem, poszedłem dalej ziel. szlakiem,
no i faktycznie, po pewnym czasie pojawiła się żółta strzałka...
Postanowiłem, że od tej pory trzymam się zielonego, chyba że
żółte strzałki wyraźnie pokażą inaczej.
Jakże
miło wędrować przez las, gdy powietrze jest ani gorące, ani
chłodne – letnie, w sam raz. Można je czuć, czuć las całym
ciałem. I słuchać wszystkich jego odgłosów – śpiew ptaków,
szum wiatru, a w tle gdzieś daleko, daleko ciche odgłosy ludzkich
maszyn. Ćwiczę uważność tak, jak tydzień temu uczył mnie Amit
Carmeli. Kiedy człowiek zatrzyma myśli, otwierając szeroko
słyszenie, przy okazji otwiera się czucie tego, co mnie otacza, i
przychodzą cudowne chwile kontaktu z żywą przestrzenią dookoła.
Znowu na rozstajach nie było strzałki, więc myślałem, że prosto. No i przegapiłbym szlak – gdybym z ciekawości nie skręcił na pobliski cmentarzyk żołnierzy niemieckich – starannie utrzymany, można powiedzieć.
Cmentarz żołnierzy niemieckich w lesie pod Joachimowem. W czasie obu wojen światowych krwawe jatki (w tym jeden z pierwszych w świecie ataków bronią chemiczną) - dziś spokojny las i pogodna wieś-letnisko.
Ten, kto znakował Warszawską Drogę Św. Jakuba, poczynał sobie dość beztrosko. Na szczęście, umieścił też dość dokładną mapę w internecie: http://www.olesnicamala.info/pl/drogi-sw-jakuba-w-polsce/74-warszawska-droga-sw-jakuba - warto zobaczyć w postaci mapy i zdjęcia satelitarnego.
Puszcza Bolimowska: brzozy, sosny, dęby, modrzewie, akacje (robinie) i świerszcze na polanie. Ta „puszcza” to nie tylko las. To również połacie pól, już prawie dojrzałych, a na obrzeżach wsie i letniska. Długi czas szedłem zupełnie sam, teraz pojawiają się ludzie, a więc blisko już Skierniewice, a przynajmniej rzeka Rawka.
Puszcza Bolimowska to nie tylko las |
Rzeka Rawka - rezerwat przyrody (i jej starorzecza)
Po
południu się chmurzyło – wtedy ptaki ucichły. W lesie cisza.
Ale potem znów słońce zaczęło przeświecać i ptaki też się
odezwały. O dziewiątej wieczorem wciąż je słyszałem, obok
świerszczy, a właściwie: ponad świerszczami. Jak to dobrze, że
taki długi dzień! O tej porze jeszcze widno.
Zboczyłem ze szlaku i już go nie odnalazłem, tylko z mapy wynikało, że powinienem przekroczyć Rawkę dalej na południe, ale prawdopodobnie trzeba było od tego mostku iść już skierniewickim brzegiem, czego nie zrobiłem, bo żółtej strzałki tam nie dostrzegłem. Dzięki temu czekał mnie malowniczy bród Rawki pod wiaduktem. Obiecałem sobie, że co płytsze rzeki na Camino będę przechodził w bród. Na Rawce obietnicę spełniłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz