poniedziałek, 1 sierpnia 2022

Etap P17D: Szydłów - Kargów

 

Przed powrotem na szlak odwiedzam moją przyjaciółkę, Zosię, w domu wśród pól. Przez cały weekend niebo stalowoszare, deszcze i wiatr. Jednak w poniedziałek, kiedy mam wyruszać, od rana błękit nieba i słońce. A nawet ciepło. Droga zaprasza.

W Kielcach w południe spowolnienie: autobus do Szydłowa odjechał kilka minut temu, następny za blisko dwie godziny. Rób co chcesz! Zupa pieczarkowa w barze „Turysta” jest OK i tania, pogoda słoneczna i ciepła aż miło. Ale nie ma co marzyć, że dziś zdążę dojść do kościoła św. Jakuba w Szczaworyżu. Gdzie więc będę nocował? Tę sprawę pozostawmy Opatrzności, a tymczasem otwórzmy się na to, co jest mi dane. W busie miejsce siedzące, miejsce na plecak i wiele zieleni za oknem. A tempo też podnosi na duchu.

W szydłowskiej kawiarni artystycznej kawa kosztuje tyle samo co w zeszłym roku. Inflacja zeżarła tylko rogalik z powidłami, który wtedy serwowano. Muszę go kupić osobno w sklepie obok. I ostał się już tylko jeden stolik z blatem wyciętym z jednego pnia drzewa. Z głośnika płynie ciekawa muzyka wokalna, a ekspedientka jest chyba jeszcze ładniejsza.

Rynek: błogo letnia temperatura powietrza i cisza. Kieruję się ku Bramie Krakowskiej – właśnie tamtędy wychodzi z miasta Szlak. W Izbie Wójta były wójt opowiada turystom (bezpłatnie!) o historii miasta i prezentuje galerię obrazów, m.in. kopie portretów królów polskich z Pocztu Mateyki. Zamek w Szydłowie był najobszerniejszą z małopolskich warowni Kazimierza Wielkiego, aż 7 hektarów (podczas gdy przeciętnie były to 2-3 ha).

Mało uczęszczaną asfaltówką (ul. Kazimierza Wielkiego) to w górę, to w dół, wśród pól i zalesień. Odpoczynek pod śliwką z prawie już dojrzałymi owocami. Daję odetchnąć stopom i poprawiam wypitą w Szydłowie kawę napojem „Caffreeze”.

Zdarzenie z pieskiem i dzieckiem w Woli Żyznej unaoczniło mi moc Bożej ochrony. 


Poprzedni etap na tej trasie 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz