Secesyjna willa w Inowłodzu, która zaintrygowała mnie już poprzednim razem, prezentuje się zaiste ciekawie. Przed domem kamienne rzeźby orłów i postaci ludzkich/anielskich oraz zdobne głowice kolumn (rzeźbiarz? kamieniarz?). Dalej w obejściu, wyłożonym szlifowanymi płytkami z granitu albo bazaltu, jakieś stare silniki, części pojazdów, brony, metalowe poręcze....
Stan wody w Pilicy wysoki. Pogoda jak wymarzona: ani zimno, ani za ciepło. "Na niebie obłoki, po wsiach pełno bzu". Właśnie tak.
Szlak, którym postanowiłem iść aż do Spały, na razie szczęśliwie pokrywa się z żółtymi strzałkami. Pięknie pachnie majowy las sosnowy.
Przed płotami powystawiane stare meble do zabrania. Jedne rzucone bezładnie, ale inne starannie, jak ta wersalka, na której można przysiąść. Słychać tylko wielogłosowy chór ptaków. Za zakrętem szlaku maszyna drwalska i tablica "Ścinka i zrywka drewna - wstęp zabroniony". To którędy mam iść?! Przecież nie zawrócę. Obchodzę trawersem przez las.
Nad prywatnym jeziorkiem/stawem rzędy wyciętych brzóz. Już odrastają siewki i odrośla. Nad następnym stawem (piaskarnia?) zatrzymuję się na obiad, przy okazji przebieram się w letnie ubranie. Słońce tak przygrzewa, że przez pewien czas mogę iść bez koszuli. Na rogu leśnej drogi gęsto od konwalii, ale kwitnie mało - może wyzbierane?
Spała. Słońce. Most przez Pilicę.
Tablice informacyjne szlaku spływowego, a niedaleko...
Pomnik żubra, który pierwotnie stał pod Hajnówką na pamiątkę carskiego polowania - rzezi żubrów. W czasie I wojny światowej Rosjanie wywieźli do Moskwy, po traktacie ryskim ZSRR zwrócił Polsce - przez chwilę żubr stał na dziedzińcu Zamku Królewskiego (!), po czym trafił do Spały, która stała się ulubionym miejscem prezydentów - najpierw Wojciechowskiego, potem Mościckiego, który zajął jego miejsce po zamachu majowym. Lasy spalskie też słynęły z obfitości zwierzyny.
Zapach drewna w kościółku św. Huberta - dawnej kaplicy prezydenckiej. I ten sam kadr, który 50 czy 60 lat temu uwiecznił na zdjęciu mój Tata!
Część rozrywkowa: karczma na karczmie, lodziarnia na lodziarni, zwykłego sklepu nie uświadczysz. Za to jest apteka i przychodnia w neoromantycznym budynku... dawnych garaży! Domy wczasowe, w tym FWP (napis dumnie głosi, że zał. 1949)! A myślałem, że tego już nie ma. I oczywiście uliczna ciuchcia turystyczna, tu nosząca nazwę "Kolei Carskiej".
Szlak z mało uczęszczanej drogi skręca w las, obok stacji końcowej kolejki wąskotorowej. Kolejna zalana słońcem leśna polana.
Staram się iść cicho - dopuścić do głosu naturę. Nie idzie to dziś łatwo... Wciąga wir myśli. A przecież jest tak pięknie! Może jak zdejmę buty...? Teraz z kolei czuję i aż słyszę w uszach, jak walą moje pięty o grunt, mimo że to niby miękka, leśna gleba (ino ciut udeptana). Czy mogę chodzić mięcej?
Znów dochodzi tor kolejki. Przecinam go, wychodząc na drogę. Ruchu prawie zero. Ptaki, świerszcze. Kwitną poziomki. Z przodu słychać jakąś maszynę. Coś jakby elektryczny albo spalinowy dzięcioł! I znowu tor. Szyny zardzewiałe, a jednak podkłady czuć smarem. Tyle lat? A może coś jednak tędy jeździ?
Ten tor będzie mi towarzyszyć do samego Tomaszowa Mazowieckiego. Dookoła jednak las.
Tomaszów. Dworzec z boku, oddalony i od miasta, i od głównej ulicy doń prowadzącej. Odległości ogromne - jakbym przez Warszawę z buta zasuwał! Czy zdążę na przedostatni autobus? Nic z tego: pomyliły mi się dni; autobusy o tej porze są tylko w niedzielę. Ale będzie pociąg do Koluszek. Dobre i to. Stamtąd dojedzie się jakimś TLK. A na razie mogę przez godzinę pozwiedzać Tomaszów.
Następny etap na tej trasie
Szlak, którym postanowiłem iść aż do Spały, na razie szczęśliwie pokrywa się z żółtymi strzałkami. Pięknie pachnie majowy las sosnowy.
Przed płotami powystawiane stare meble do zabrania. Jedne rzucone bezładnie, ale inne starannie, jak ta wersalka, na której można przysiąść. Słychać tylko wielogłosowy chór ptaków. Za zakrętem szlaku maszyna drwalska i tablica "Ścinka i zrywka drewna - wstęp zabroniony". To którędy mam iść?! Przecież nie zawrócę. Obchodzę trawersem przez las.
Nad prywatnym jeziorkiem/stawem rzędy wyciętych brzóz. Już odrastają siewki i odrośla. Nad następnym stawem (piaskarnia?) zatrzymuję się na obiad, przy okazji przebieram się w letnie ubranie. Słońce tak przygrzewa, że przez pewien czas mogę iść bez koszuli. Na rogu leśnej drogi gęsto od konwalii, ale kwitnie mało - może wyzbierane?
Można za to podziwiać dzikie bratki |
Kapliczka w lesie zapowiada najbliższą miejscowość |
Spała. Słońce. Most przez Pilicę.
Przy moście kamień i tablica ku pamięci gen. Buka, który stąd pochodził a zginął w katastrofie w Smoleńsku |
Tablice informacyjne szlaku spływowego, a niedaleko...
Dość niepozorny hotel 4-gwiazdkowy z bardzo miłą panią w recepcji |
"Latarnia morska" (Carska Wieża, obecnie na dole lodziarnia) |
Pomnik żubra, który pierwotnie stał pod Hajnówką na pamiątkę carskiego polowania - rzezi żubrów. W czasie I wojny światowej Rosjanie wywieźli do Moskwy, po traktacie ryskim ZSRR zwrócił Polsce - przez chwilę żubr stał na dziedzińcu Zamku Królewskiego (!), po czym trafił do Spały, która stała się ulubionym miejscem prezydentów - najpierw Wojciechowskiego, potem Mościckiego, który zajął jego miejsce po zamachu majowym. Lasy spalskie też słynęły z obfitości zwierzyny.
Zapach drewna w kościółku św. Huberta - dawnej kaplicy prezydenckiej. I ten sam kadr, który 50 czy 60 lat temu uwiecznił na zdjęciu mój Tata!
Część rozrywkowa: karczma na karczmie, lodziarnia na lodziarni, zwykłego sklepu nie uświadczysz. Za to jest apteka i przychodnia w neoromantycznym budynku... dawnych garaży! Domy wczasowe, w tym FWP (napis dumnie głosi, że zał. 1949)! A myślałem, że tego już nie ma. I oczywiście uliczna ciuchcia turystyczna, tu nosząca nazwę "Kolei Carskiej".
Szlak z mało uczęszczanej drogi skręca w las, obok stacji końcowej kolejki wąskotorowej. Kolejna zalana słońcem leśna polana.
Staram się iść cicho - dopuścić do głosu naturę. Nie idzie to dziś łatwo... Wciąga wir myśli. A przecież jest tak pięknie! Może jak zdejmę buty...? Teraz z kolei czuję i aż słyszę w uszach, jak walą moje pięty o grunt, mimo że to niby miękka, leśna gleba (ino ciut udeptana). Czy mogę chodzić mięcej?
Znów dochodzi tor kolejki. Przecinam go, wychodząc na drogę. Ruchu prawie zero. Ptaki, świerszcze. Kwitną poziomki. Z przodu słychać jakąś maszynę. Coś jakby elektryczny albo spalinowy dzięcioł! I znowu tor. Szyny zardzewiałe, a jednak podkłady czuć smarem. Tyle lat? A może coś jednak tędy jeździ?
Ten tor będzie mi towarzyszyć do samego Tomaszowa Mazowieckiego. Dookoła jednak las.
Tomaszów. Dworzec z boku, oddalony i od miasta, i od głównej ulicy doń prowadzącej. Odległości ogromne - jakbym przez Warszawę z buta zasuwał! Czy zdążę na przedostatni autobus? Nic z tego: pomyliły mi się dni; autobusy o tej porze są tylko w niedzielę. Ale będzie pociąg do Koluszek. Dobre i to. Stamtąd dojedzie się jakimś TLK. A na razie mogę przez godzinę pozwiedzać Tomaszów.
Następny etap na tej trasie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz