sobota, 5 grudnia 2015

Etap P6A: Rawa Mazowiecka - Krzemienica

Choć z Warszawy wyruszyłem o 9:20, czyli jak dla mnie "bladym świtem", udało mi się dojść do Krzemienicy (ponoć zaledwie 12 km) - i dopiero o zachodzie słońca.

Za 16 zł można sobie jechać wygodnym autobusem w kierunku Kudowy-Zdroju! I dojechać do Rawy taniej niż „zwykłym” autobusem. Dobra nasza! Panie w kasach na Dw. Zachodnim były w czerwonych strojach i czapkach mikołajów (jutro mikołajki) – i do biletu dodawały po cukierku-krówce. A za oknem autobusu piękne słońce prosto w twarz. Droga wzywa, droga wabi!

niedziela, 29 listopada 2015

Po 573 kilometrach

Na moim Camino nic się nie wydarzyło. Nie zastąpił mi drogi Święty Jakub ze słowami: "Teraz milcz i słuchaj, albowiem przybywam, aby Ci objawić cząstkę boskiej chwały, której jestem powiernikiem". Nie przeniosłem się w piąty wymiar przez tunel czasoprzestrzenny w jakimś miejscu mocy (a przynajmniej nie zarejestrowałem takiego zdarzenia moim gęstym umysłem). Nie byłem świadkiem lądowania UFO. Nie puścił do mnie oka w kościele Jezus z krzyża czy chociaż z Ogrójca, ani jego Matka zawsze młoda.

niedziela, 22 listopada 2015

Skorowidz

Chyba już pora na podsumowanie wszystkich przebytych etapów w jednym wpisie, żeby zainteresowani mogli łatwo nawigować po wszystkich odcinkach, i czytać je zgodnie z kolejnością geograficzną. Oto moje/nasze dotychczasowe szlaki:

środa, 7 października 2015

Etap E24: Acebo - Ponferrada



  
Od rana pogoda. Wychodzimy o wschodzie słońca (8:30) - niesamowity widok w górach! Wieś Riego de Ambros. Kamienny dom wtopiony w skałę okazuje się kaplicą - Ermita San Sebastian. I kolejne miejsce, gdzie przy schronisku czy pensjonacie widzę porozwieszane tybetańskie chorągiewki. I kolejne kamienne domy z drewnianymi balkonami, zwieszającymi się nad ulicą. Ściany nieraz pooblepiane gliną, zastępującą tynk. Następny kamienny dom pięknie ozdobiony pnącym białym kwieciem. A tu skrzynka na listy w kształcie takiego domku, ręcznie i zręcznie zmajstrowana z drewna.

wtorek, 6 października 2015

Etap E23: Rabanal del Camino - Acebo

Gotyk - kościoły krucjat i mistyków, "aktów strzelistych". Kościoły romańskie - poczucie zamknięcia w świętej przestrzeni (bardzo ubogi mały kościółek - jeden z trzech czy czterech we wsi Rabanal, możliwe że najstarszy). Usiedliśmy, by otworzyć się na bożą siłę, i oto za chwilę w oknie zajaśniało światło!

Dzień wiatru. Idziemy w góry, szlak wznosi się łagodnie. Dziś mniej pada. A kiedy pada, z kotlinki przed nami po lewej stronie wyrasta na naszych oczach... tęcza. Kolorowa mgła! Tęcza rośnie, wznosi się do nieba, aż jest cały tęczowy most, od krańca do krańca. Dokładnie nad naszą drogą! A potem się cofa, powraca jeszcze raz, i znowu chowa się lub rozwiewa. Pewnie pod nim przechodzimy.

poniedziałek, 5 października 2015

Etap E22: San Justo de la Vega - Astorga - Rabanal del Camino


Astorga - Pałac Biskupi
fot. http://pl.urbarama.com/
i http://barbarapicci.com/
Znów deszcz. Plus wiatr! = będziemy mieć mokro nawet tam, gdzie teoretycznie powinny nas chronić peleryny. (Całe szczęście, że w schronisku wieczorem będzie piecyk, przy którym można podsuszyć odzież i śpiwory!) Idziemy zwiedzać Astorgę - stolicę czekolady i chyba główne miasto Maragateríi.

niedziela, 4 października 2015

Etap E21: Villadangos del Páramo - San Justo de la Vega

Mój dzień! Ale o tym później.

Deszcz. Właściwie delikatny kapuśniaczek, ale wystarczy godzina czy dwie i miejsca nieosłonięte pelerynami przesiąkają do nitki, a i w te osłonięte woda się dostaje sobie znanymi sposobami. Przyroda bujna... taka jak gdziekolwiek na polskiej nizinie. I do tego pada. Jestem trochę zawiedziony: po to przyjechałem do Hiszpanii?

sobota, 3 października 2015

Etap E20: León - Villadangos del Páramo


Dziś, idąc szlakiem, zwiedzaliśmy León. Miasto wielu zabytków i świetnej przeszłości. Najpierw marzliśmy (rano +5 st. - to ma być Hiszpania wczesną jesienią?!), rozgrzewaliśmy się w czekoladziarni dużą kawa, do której gratis dodają pokaźny kawałek ciasta. Później wyczuwaliśmy energie w tamtejszych kosciołach i rozkoszowaliśmy się owocami i oliwkami z miejscowych zieleniaków.

Wspaniała katedra, do której nie było nam dane wejść. Poprzyglądaliśmy się postaciom na portykach. Przed katedrą tętniący życiem, wielki targ owocowo-warzywny. Może w dawnych wiekach też tak bywało. 
 

piątek, 2 października 2015

Etap E19: Reliegos - León


Odwieczny Pielgrzym - tu jako Stary Mędrzec
Gospodarz kolejny raz poszedł nam na rękę: usłyszawszy, że T. ma dość hiszpańskich śniadań na słodko, przygotował coś specjalnego: pozwolił dokończyć wczorajszą zupę z kabaczka, do tego razowy chleb z pomidorem, Ja nie miałem nic przeciwko na słodko - więc załapaliśmy się jeszcze na ciasto domowej roboty.

czwartek, 1 października 2015

Etap E18: Calzada del Coto - Reliegos

Dzisiaj wyżerka - najpierw zupa z soczewicy w barze "El Camino" prowadzonym przez hiszpañsko-bułgarską parę pielgrzymów (u nich 90% dań wege!), potem wegetariañska obiadokolacja-uczta, na którą zdecydowaliśmy się w niedawno otwartym schronisku Albergue de Ada w Reliegos - i właśnie wtedy Teresa dostaje SMS-em życzenia z okazji Międzynarodowego Dnia Wegetarianizmu! I kto powie, że świat nie sprawia synchroniczności?!

środa, 30 września 2015

Etap E17: Calzadilla de la Cueza - Calzada del Coto

Wyruszamy, wyjątkowo, przed świtem, pokrzepieni jedynie kawą z automatu i maleńkimi ciasteczkami, zostawionymi w kartonie przez hospitalerę, do brania za "co łaska".
Ptasia godzina. Nie żałuję, że dałem się tak wcześnie wyciągnąć w drogę. Encinal, czyli zielony gąszcz dębów ostrolistnych, ze znikomym dodatkiem innych gatunków. W drzewach śpiewają ptaki. Warto było - żeby zobaczyć księżyc oraz słońce wschodzące. Krajobraz robi się hiszpañski, i temperatura też, ale dopiero koło południa. Na razie wyjątkowo rześko!


wtorek, 29 września 2015

Etap E16: Villarmentero de Campos - Calzadilla de Cueza

 
Tierra de Campos. Długa trasa wśród pól, bez wzgórz (i kilometrami bez zabudowań!). Krajobraz zupełnie polski - i roślinność naturalna, i uprawy - temperatura też umiarkowana. Po prostu jak Polska, powiedzmy w sierpniu!




poniedziałek, 28 września 2015

Etap E15: Itero de la Vega - Villarmentero de Campos

Frómista
Wyruszamy dość późno, ok. pół do dziewiątej. Piękne, lekko różowawe poranne słońce. Na horyzoncie po lewej wzgórze pełne wiatraków. Na horyzoncie przed nami - wzgórze bez wiatraków. Niebo prawie bezchmurne. Rześko. Jak miło mieć na sobie całe ubranie → plecak lekki.

Najdłuższy jak do tej pory odcinek bez żadnych miejscowości: przeszło 10 km wśród pól. Z lewej strony zbliża się ciąg płaskowzgórz, na ich zboczach co i rusz miasteczko albo wieś. Ale to wszystko w sporej odległości od naszego szlaku. Po prawej, w jeszcze większej oddali, dwa łańcuchy górskie, które już zoczyliśmy wczoraj. Te drugie to chyba Picos de Europa - najwyższe góry północnej Hiszpanii, oddzielające Kastylię od Kantabrii i Asturii.

niedziela, 27 września 2015

Etap E14: Hornillos del Camino - Itero de la Vega


Nareszcie udało si€ trafić do schroniska z internetem. Ale najpierw idę nastawić kolację!
Dziś zrobiliśmy sobie dłuższy etap, ok. 26 km. Szlak wkroczył na rozległe płaskowyże Kastylii, choć było i parę forsownych podejść na początku i bliżej koñca. Dzieñ był słoneczny ale wietrzny, wiec upal wcale nie dawał się odczuć.

Żegna nas kogut, bohater Hornillos. Kiedy podczas odwrotu wojsk napoleońskich francuscy maruderzy pokradli i pozabijali miejscowy drób pod nieobecność gospodarzy zgromadzonych w kościele na mszy, a potem wszystkiego się wypierali, pobożne kobiety poskarżyły się świętemu patronowi (Antoniemu), i stał się cud: zapiał jeden z zamordowanych kogutów, ukrytych w bębnie, i tak złodzieje zostali zdemaskowani. Od tamtej pory dzieñ świętego jest uroczyście obchodzony, a pobliskie źródło nosi nazwę Fuente del Gallo.

sobota, 26 września 2015

Etap E13: Burgos - Hornillos del Camino


Sypialnie w schronisku nosiły nazwy różnych miejscowości z Camino. Nasza nazywała się "Hornillos del Camino". Czyż nie był to widomy znak, że właśnie w tej miejscowości ( ± o dzień drogi) powinniśmy zakończyć kolejny etap?

piątek, 25 września 2015

Etap E12: Atapuerca - Burgos

Obudziłem się w nocy. W innej sali ktoś chrapał tak, że cały dom trząsł się w posadach, jakby jakaś maszyna wibrowała zrywami! A u mnie ból pięty. Dla otuchy powtarzam sobie w myślach pieśń z Taizé, którą śpiewaliśmy na naszym wieczornym kameralnym nabożeństwie w Tosantos:
Nada te turbe, nada te espante.
Quien a Dios tiene, nada le falta.
Nada te turbe, nada te espante. 
Sólo Dios basta. 

czwartek, 24 września 2015

Etap E11: Tosantos - Atapuerca

 Kolejny dzień - dzisiaj pogoda hiszpańska (wczoraj było wietrznie i chłodnawo), czyli późnym rankiem przebieramy się w letnie stroje. Pogoda zachęca do wędrowania. I o dziwo, od rana szlak nie prowadzi wzdłuż szosy, a obawiałem się, że już tak zostanie. Dookoła piękne wzgórza, daleki widok, ścieżka wznosi się pomału.

wtorek, 22 września 2015

Etap E9: Grañón - Redecilla del Camino

Witaj znów, Szlaku!
Jeszcze trudno mi uwierzyć, ale przygoda znów się zaczęła. W środku nocy w Madrycie, a dziś późnym popołudniem już w Grañón, w tym samym kościele, gdzie przerwaliśmy wędrówkę w zeszłym roku - i mimo ze kusiła przygotowywana smakowita kolacja, i gościnna ekipa, która nas zapraszała tym serdeczniej, ze dziś mało noclegowiczów (tylko z 10 czy 15, a wczoraj było 70) - postanowiliśmy przejść choć kilka km.

Ale zaczęło się tak. W Burgos, wsiadając do autobusu poprosiłem kierowcę (po hiszpańsku) żeby nas wysadził w Grañón. Tam wysiadamy, kierowca idzie nam otworzyć bagażnik, żebyśmy wyjęli plecaki i pyta mnie:
- ¿De dónde eres?
- De Polonia.
- To teraz spacerkiem pod tę górkę półtora kilometra - odpowiada czystą polszczyzną.

niedziela, 28 czerwca 2015

Etap P4A: Miedniewice - Skierniewice

Na poprzednim etapie coś sobie naciągnąłem czy nadwerężyłem - noga powyżej kostki była sztywniejsza i bolesna przy długotrwałym wysiłku.  Wydobrzała po paru tygodniach i dopiero wtedy wybrałem się na kolejny etap. Tym razem droga wiodła w większości przez Puszczę Bolimowską. Jedyny chyba polski etap, na którym nie towarzyszyło mi ciągłe poszczekiwanie psów!

niedziela, 24 maja 2015

Etap P3A: Niepokalanów - Miedniewice

W Zielone Świątki wyruszam z Niepokalanowa. Rzut oka na Bazylikę Mniejszą. Kawa i zmiana obuwia – w moich wspaniałych butach wędrówkowych od 3 tygodni bolała mnie kostka, nie pomagało obkładanie watą, więc wchodzą w grę tylko sandały, jeśli chcę przejść więcej niż kilometr. W obuwiu bez cholewek – nie ma problemu. Zresztą robi się upalnie.
Prosta droga do Szymanowa. Dęby. Ptaki w krzakach i drzewach. Zapachy kwiecia (bez, kalina, ...). Przy drodze wysokie zboże-samosiejka (bo na polu co innego). Idę chodnikiem przy szosie, ale ruch minimalny.

niedziela, 3 maja 2015

Etap P01: Warszawa - Grodzisk Mazowiecki

To właściwie początek "mojego" szlaku. Od domu do miejsca, z którego zacząłem wędrówkę przed 15 miesiącami.
Maj. Najpiękniejszy miesiąc roku! Łąki i trawniki ukwiecone żółtymi mleczami, w ogrodach też pełno kwiatów, a na drzewach świeżutka, jasnosoczysta zieleń. I cały czas śpiewają ptaki. Tak wygląda wiosna – także tu, w mojej dzielnicy Warszawy.

niedziela, 22 marca 2015

Etap P2A: Błonie - Teresin-Niepokalanów

 

Szlak przed samym Niepokalanowem znakowany elegancko, metalowymi tabliczkami. Tyle że... trudno go znaleźć. Dzisiejszy etap jest w gruncie rzeczy najgorzej oznakowany z całej Warszawskiej Drogi. Ale droga znów piękna, i właśnie wschodziły bazie na wierzbach.

Jest piękne słońce, ale niespodziewanie zimno, koło zera. Leży śnieg, przynajmniej na ziemi na północnych zboczach. W Błoniu wita mnie nie tylko słońce, głosy ptaków i dzieci, ale i spokój, cisza. Wcale tutaj, przy stacji, nie widać, że to miasto. Raczej nieuczęszczane przedmieście, skraj miasta jakiegoś. Teraz będę szukał miejsca, w którym jest szlak,

niedziela, 15 marca 2015

Etap P1A: Warszawa Ursus - Błonie




 
Tędy z mojego miasta wychodzi Warszawska Droga Św. Jakuba. Wiedzie wzdłuż torów trasy sochaczewskiej, przekracza je, wraca, oddala się, wraca... a po drodze - jak zwykle - niespodzianki!

niedziela, 8 lutego 2015

Etap P11: Port Łódź - Pabianice - Dobroń

Trafiłem na wyjątkowy moment tej zimy, kiedy akurat leżało trochę śniegu. Z pogranicza Łodzi i Chocianowic, skąd odchodzi nowa szosa na Sieradz - Wrocław; opłotkami do Pabianic, a potem w las, gdzie o zmierzchu zgubiłem szlak, ale w końcu wyszedłem na tę samą nową szosę, a młodzi przy ognisku wytłumaczyli mi drogę do stacji w Dobroniu. Gdzie okazało się jeszcze cholernie daleko, ale szczęście mi dopisało: złapałem okazję aż do Łodzi Retkini, a kierowca zaoferował podwieźć mnie do samej Kaliskiej.

niedziela, 1 lutego 2015

Etap P0A: Warszawa (Pl. Narutowicza - Ursus)

 
W powietrzu czuć wiosnę. Jest słonecznie, ciepło jak na tę porę roku: ok. 5 stopni i chwilami czuć jakby zapach wiosny. A jest 1 lutego! Wracam na szlak po 3 miesiącach przerwy. Mam wrażenie, że wędrowanie nadaje mojemu życiu sens, rytm, jest jakby osią, kręgosłupem, na którym wszystko się opiera. Tylko pytanie: czym się różni to wędrowanie od wędrowania bezdomnych włóczęgów? Dlaczego czuję, że w moim wędrowaniu jest godność i spokój, podczas gdy wędrowanie bezdomne i nie wiadomo dokąd kojarzy się z opuszczeniem, ciągłym lękiem...? czego zresztą doświadczyłem w trakcie wcześniejszych wędrówek, choćby 10 lat temu w Kadyksie, albo kiedy wędrowałem po Francji bez pieniędzy. Czyżby posiadanie pieniędzy lub ich brak sprawiało tę różnicę? A może posiadanie określonego celu i mocna wiara w to, że tam dotrę? I że wtedy przyjdzie moment, kiedy nie będę potrzebował już dalej wędrować?