niedziela, 30 czerwca 2019

Etap C7: Studěnka - Mladá Boleslav

Łąka i pole za wsią Nasilnice. O 5.30 rechot żab albo ropuch. W nocy znów zrobiło się zimno. Ubrany prawie od stóp do głów, a i tak na granicy marznięcia. A przecież jest lato, i to bynajmniej nie sierpień, no i nie jesteśmy w górach (wczoraj wysokość zeszła poniżej 300 m n.p.m.). A ten śpiwór kiedyś dobrze trzymał ciepło. System "rzeczy w śpiworze - nogi w plecaku" zdaje egzamin. Ja suchy, i rzeczy też. Może tylko śpiwór trzeba trochę podsuszyć.


Świt był mocno zamglony, a teraz już tak słonecznie, że trudno spać, choć w nocy budziłem się parę razy. O 6.30 robi się prawie bezchmurnie, mgła już niemal zupełnie wyparowała. O siódmej jest już ciepło. Ruszam. Zaraz zaczęły się zabudowania jakby dawnego PGR-u lub folwarku, z długą chlewnią albo kurnikiem. Nad bramą napis "Ranč Studěnka". To tu chyba jest staw, z którego dobiegały odgłosy żab. Teraz też je słyszę.

sobota, 29 czerwca 2019

Etap C6: Sobotka - szczere pole przed Studěnką

Tajemnica mojego raczej wolnego (ale zmiennego) tempa? Staram się iść w tempie duszy. Normalnie ego wyrywa się do przodu, ciało stara się za nim nadążyć, a dusza zostaje w tyle i człowiek jest rozdarty, nie w pełni obecny. Kiedy zaś udaje mi się iść w tempie duszy, jest to czysta radość! Wszystko dookoła staje się bardziej żywe.

piątek, 28 czerwca 2019

Etap C5: Mladějov - Sobotka

Zamek Trosky - widok z Baby na Pannę (a może odwrotnie?)


Właśnie w tym romantycznym miejscu dosięgnęła mnie telefonicznie przyjaciółka. Długa rozmowa naturą rzeczy przechodzi ze sfer naocznych do metafizycznych. Równocześnie, a także potem, chłonę atmosferę miejsca, wcale nie złowieszczą. Młode pary przychodzą tu się romantycznić: naprawdę widzę to ich zakochanie. Dwie wieże zwane Panną i Babą (jest legenda, że mieszkały na nich babcia i wnuczka, które za sobą nie przepadały).

czwartek, 27 czerwca 2019

Etap C4: Jiczyn - Mladějov





Tego dnia zwiedzałem Skalne Miasto (to koło Prachowa). Już wiem, dlaczego tę krainę nazwali Czeskim Rajem - nie ma w tym przesady!

środa, 26 czerwca 2019

Etap C3: Stará Paka - Jičín

"Obudzi nas tu ptaszyna ... kiedy wybije godzina". Obudziłem się wprawdzie z pierwszymi ptakami, już o świcie, ale wiedząc, że teraz świt już przed czwartą, celowo jeszcze się wylegiwałem. Nawet się zdrzemnąłem, zasłuchany w liczne arie ptaków. Kiedy jednak pojawił się wyjątkowo pokrzykujący ptak i okrążył wszystkie drzewa nade mną, uznałem to za znak: for whatever reason, pobudka! Czas rzeczy spakować, do drogi się szykować!

wtorek, 25 czerwca 2019

Etap C2: Vrchlabí - Stará Paka





Krajobraz górski skończył się, jak nożem uciął. Vrchlabí - miasteczko z wyraźnymi śladami czeskiej secesji. Od czasu do czasu napotykam jaśminowce w pełnym rozkwicie. Cofam się z Podhůrza do miasta, bo wczoraj koło okazałego kościoła nie znalazłem kancelarii parafialnej, a potem zapomniałem wstąpić po pieczątkę gdzieś indziej. Przy okazji, może jakieś zakupy?

Godzina 9 rano - żar z nieba, ale i wiaterek. Ale co będzie dalej?

poniedziałek, 24 czerwca 2019

Etap C1: Pec pod Sněžkou - Vrchlabí

Najpierw jazda do miejsca, gdzie przerwałem w zeszłym roku. Już w BlaBlaCarze do Wrocławia trafił mi się młody kierowca związany ze stowarzyszeniem "Przyjaciele Dróg Świętego Jakuba w Polsce". Za to nazajutrz cała wyprawa stanęła pod znakiem zapytania: przy pakowaniu plecaka do bagażnika autobusu do Karpacza coś mnie zabolało w kręgosłupie. Ból się utrzymywał. Prosiłem Górę o uwolnienie odeń, ale oswajałem się z myślą, że może trzeba będzie wykazać się elastycznością i zmienić plany. Może to nie ten czas?
Potem zaczął się "przegląd" różnych miejsc, w których bardziej lub mniej niedawno coś mi dolegało. Znak, żeby zawrócić, czy próba, na ile mi zależy? Mogę zawrócić, ale moja radość życia pozostaje związana z wersją, że pójdę - choćby tylko kilka dni. I jak serce we mnie rośnie na sam widok gór!

sobota, 15 czerwca 2019

Etap P5D: Warka - Dobieszyn

Na rynku w Warce miły wynalazek: ustawiona przez władze miejskie bramka-prysznic. Dziurki bardzo drobne, dzięki czemu robi się nawilżająco-orzeźwiająca mgiełka. Przy takim słońcu jest to cudowne udogodnienie dla mieszkańców (zwł. dzieci) i wędrowców - takich jak ja czy ci rowerzyści. Spotkaliśmy się już chwilę wcześniej w kawiarni-koronkarni. Kawa tam dobra, bo mocna. Ale którędy mam iść? Gdzie był ten most? Koniec języka za przewodnika - i już wiem, że mam iść w przeciwną stronę niż myślałem. Po raz kolejny więc przechodzę przez bramkę-prysznic. Przyszła mi jeszcze fantazja na lody, ale lodziarnie oblegane - aż tak to mi się nie chce. Orzeźwię się w Pilicy!

niedziela, 2 czerwca 2019

Etap P4D: Dębnowola - Ostrołęka - Warka

Na ziemi ptaki, na niebie baranki. Startujemy z Dębnowoli, bo tam tylko mógł dowieźć nas autobus.. Do Ostrołęki pieszo bo żadna okazja się nie zatrzymała. Ale okolica przepiękna. Wciąż ta jasna zieleń, sady i hills rolling very gently. Od początku drogi usta mi się nie zamykają, ale zauważam, że z moim głosem, w ekscytacji opowiadającym dawne podróże, konkuruje dźwięczny chór ptaków. Niektóre głosy bardzo ciekawe i nietypowe. Chyba dobrze im wśród tych sadów... Za nami do głosów dołączyły koguty. Też "śpiewają" (po hiszpańsku "piać" i "śpiewać" to to samo słowo. Po rosyjsku też).
Grzmi i pokropuje, ale w zasadzie nas oszczędza. Zresztą jest bardzo, bardzo ciepło. "Oficjalny początek wakacji", mówi Julka.