wtorek, 10 sierpnia 2021

Etap P16D: Kotuszów - Szydłów


 Pierwszy mój (mini-)etap Małopolskiej Drogi Świętego Jakuba. Szydłów darzę szczególnym sentymentem - "polskie Carcassonne".

Budziłem się w nocy – trochę z zimna, trochę z jakiegoś niepokoju, ale na dobre obudziła mnie ptaszyna jakoś przed piątą, kiedy już świtało. A kiedy słońce wschodziło, kościół świętego Jakuba był opromieniony różowym światłem. 

Myślałem, że wstanę, spakuję się i zrobię zdjęcie, ale o 5:30, kiedy kończyłem pakowanie, nagle poświata znikła, prawdopodobnie słońce znalazło się za chmurami, które przeważają na dzisiejszym niebie. No, ewentualnie może za jakimiś drzewami, lasem czy wypukłością terenu, tak więc kościół już nie świeci, zachowuje jakieś blade resztki tego różu. A ptak mnie tak natarczywie budził!

poniedziałek, 9 sierpnia 2021

Etap P15D: Łagów - Raków - Kotuszów

Na zakręcie najpierw dwa bociany. Gdy stanąłem, by zrobić zdjęcie, zorientowały się, i wzbiły się w powietrze, każdy w inną stronę. A zaraz potem zagadnął mnie pan po sześćdziesiątce, w eleganckiej błękitnej koszuli, bardzo rozmowny. Zobaczył, że idę boso (szedłem boso, bo sandały mi wczoraj namokły i nieprzyjemnie cmokają na asfalcie): – Tak jak teraz, to w sam raz. Jeszcze asfalt nie parzy – po czym, zwracając uwagę na bociany: – Z rana tu przyleciały na śniadanie; widać, coś na tej łące znalazły!

niedziela, 8 sierpnia 2021

Etap P14D: Huta Podłysica - Święty Krzyż - Łagów

 Miejscowość, z której wyruszam, nazywa się Huta Podłysica i znajduje się pomiędzy Podłysicą a Hutą Szklaną. Wyszedłem po angielsku, i nie wypytałem o drogę. W którą stronę teraz? Pochmurno, te zorze słoneczne to bardziej na wschodzie czy bardziej na północy?

Nawet nie ma kogo zapytać. Tylko układ szos przekonuje mnie (przy porównaniu z mapą), że wybrałem kierunek dobrze. Miał być dziś upał, a tymczasem zanosi się raczej na deszczyk. Dopiero w miejscu, gdzie wczoraj wyszedłem na główną ulicę w Hucie, odnajduję znak szlaku jakubowego. Przed wejściem do parku narodowego (droga na Święty Krzyż) stoi flota meleksów ze znakiem „Uwaga, dzieci!”. Fajny pomysł: wwozi się chętnych, ale bez spalin i hałasu. Mijają mnie kolejni pedałujący na najniższej przerzutce. Jednak samochody też jeżdżą.

sobota, 7 sierpnia 2021

Etap P13D: Bodzentyn - Łysica - Huta Szklana


Uczyłem się w szkole, że najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich ma 612 metrów n.p.m. Ostatnio jednak dostał „podwyżkę”: wierzchołek dotąd uważany za najwyższy ma, jak wykazały najnowsze pomiary, 613,3 m, a jeszcze wyższy jest wierzchołek wschodni – Skała Agaty: 613,9 m. Szlak go omijał, ale w takiej sytuacji musiano wydeptać tam ścieżkę :)

  Dziś, w sobotę, od rana słonecznie. Tylko dlaczego tu nic nie schnie? Ani buty, które gospodyni trzymała na piecu, ani nawet mój błyskawicznie schnący ręcznik turystyczny, ani uprane nogawki spodni, które wcześniej schły nawet w mżawce... Grunt, że nocleg spokojny, suchy, ciepły, miękki i higieniczny. Rano gospodyni spisuje mnie i inkasuje. A na dworze słońce, radość!

piątek, 6 sierpnia 2021

Etap P12D: Wąchock - Bodzentyn

 

  

Etap przez Puszczę Sieradowicką i Płaskowyż Suchedniowski – podnóże Gór Świętokrzyskich. Zbieram się bez pośpiechu, ale i bez ociągania: brat Filip chciał mieć o dziewiątej wolny pokój. Z trudem udaje mi się opuścić go na czas. Na dworzu wciąż siąpi drobny ale gęsty kapuśniaczek. Niestety, butów nie było gdzie wysuszyć. Liczyłem na przewiew w sieni, ale rano tak samo mokre jak wieczorem. Zaraz za bramą klasztoru są znaki szlaku – ale mam wyjść z Wąchocka i Pomnika Sołtysa nie zobaczyć?

czwartek, 5 sierpnia 2021

Etap P11D: Wilczna - Wąchock


 

Znowu otrzymałem to, o co prosiłem Górę: nocleg w klasztorze cystersów, w „celi gości”, i to za „co łaska” albo nawet za samą modlitwę. Ciepła herbata, ciepły prysznic, ciepłe łóżko, mała przepierka i obfita kolacja z tego, czego nakupiłem. Na dworzu ulewa, od której oddzielają mnie tony wiekowych murów...

środa, 4 sierpnia 2021

Etap P10D: Maryno - Skaryszew - Wilczna

 

Skaryszew. Ok. 14.30 docieram na rynek – miałem tu być wieczorem. Wczoraj albo dzisiaj, ale wieczorem. Znowu kropi a równocześnie prześwieca blask słońca. I znowu trafiam na wizytę biskupa, jak się dowiaduję z krótkiej pogawędki z proboszczem miejscowego Kościoła Stacyjnego, wielkim entuzjastą Camino de Santiago. Chce mi podarować przewodnik po Drodze Świętokrzyskiej. Odmawiam, bo to kolejne dekagramy do dźwigania. Przeglądam go tylko przez chwilę – czy dobrze sobie naniosłem trasę na mapkę?

wtorek, 3 sierpnia 2021

Etap P9D: Zagożdżon - Maryno

Tytułowy Zagożdżon to dawna nazwa miasta Pionki. Zaskoczył mnie widok stacji. Nie wiem, czy nie doszedłem poprzednio aż do Pionek Zachodnich. Ale mniejsza o to. Gdzie wysiadłem, stąd idę. Stare domeczki, na nich szyldy: „Fryzjer”, „Szewc”, „Sklep elektryczny” – wszystko bardzo skromne, być może niezmienione od stu lat, jakbym się cofnął do dzieciństwa. Nie sto lat, ale też sporo, też inna epoka. I pan wiozący złom wózkiem dziecięcym. Zupełnie tamte czasy! No i czekanie na przejeździe na przejazd pociągu towarowego, z charakterystycznym rytmem stukotu kół na stykowych jeszcze torach. A za torami niedaleko targ: świeże warzywa i owoce, sukienki i tak dalej, jak to na targu. A w handlowym zgrupowaniu pawilonów za urzędem miasta, w filii Oskroby, jagodzianka jak za dawnych czasów, porządnie nadziana – tylko że na ciepło.

niedziela, 13 czerwca 2021

Etap P26B: Lubiń - Leszno

 .

Kto by pomyślał, że będę na tych wielkopolskich drogach przechodził ponad 30 km dziennie? A jednak to fakt, trzy z pięciu dni.

Obudziłem się dopiero na drugi budzik, a na trzeci skojarzyłem, że trzeba wstawać. W efekcie spóźniłem się na jutrznię. Pomyślałem, że jako gościowi, ujdzie mi na sucho.

Spokój na klasztornym korytarzu, spokój na dworze. A ledwie wychodzę z pokoju na korytarz, moje nogi jakby same z siebie zwalniają krok. Dotyka mnie głęboka cisza i czystość tego miejsca.

sobota, 12 czerwca 2021

Etap P25B: Żabno - Lubiń

 .

Kaplica i popiersie Józefa Wybickiego w Manieczkach
Kilka znaków wczoraj wskazywało, że może mam wracać. 

Mimo to, poszedłem - moje serce rwało się naprzód – a Renia dołączyła w Manieczkach, tyle że szybciej ode mnie, a od Rąbinia szliśmy razem ...w deszczu. Ja się pośliznąłem i wywróciłem – skończyło się jednak na ubłoconych spodniach i przedziurawionej kieszeni. Piorąc je w Lubiniu, przy okazji rozjaśniłem jeszcze plamę. Do rana wyschły!

piątek, 11 czerwca 2021

Etap P24B: Puszczykowo - Żabno

.

Dom - muzeum ś.p. Arkadego Fiedlera w Puszczykowie

Gospodarz, oddając mi dowód (i paragon! Rzadkość...), częściowo zrekompensował mi drożyznę, podarowując plan Puszczykowa z mapką okolic, czyli Wielkopolskiego Parku Narodowego. Nawet nie wiedziałem, że jestem w parku narodowym! 

 Idę zwiedzać Muzeum Arkadego Fiedlera – podróżnika, entomologa i pisarza. Po części (może nawet dużej) to właśnie on, w moim późnym dzieciństwie, rozbudził we mnie pasję udawania się w coraz to nowe miejsca i dziwowania się temu, co tam odkrywam (i opisywania tego).

czwartek, 10 czerwca 2021

Etap P23B: Poznań - Puszczykowo

 


.

 Dziś dzień zwiedzania Poznania - przechodzę przez prawie całe miasto, nim wyjdę w kierunku Wielkopolskiego Parku Narodowego. A jest co zwiedzać - trudno się nadziwić, że ci, którzy wytyczali Wlkp. DŚJ, nie wzięli tego pod uwagę...

środa, 9 czerwca 2021

Etap P22B: Owińska - Poznań


Za Kobylnicą, w Gruszczynie, dogonił mnie rowerzysta, jeszcze młody. Zobaczył muszlę, więc zapytał, czy ja idę Camino. Potwierdziłem, Okazało się, że on też je przeszedł, i to od swojego domu na Śląsku. W podziękowaniu za „drugie życie”. Opowiedział mi niesamowitą historię mistycznego początku swojej duchowej przemiany, a potem długiej drogi uzdrawiania duszy – drogi, która jeszcze trwa. Fajnie być dla kogoś znakiem :)

poniedziałek, 24 maja 2021

Etap P11C: Linne - Zakrzyn / Młynisko

Jakoś dziwnie w tym zajeździe. Na dole eleganckie meble, nawet sala bankietowa z podium dla muzyki, na górze rozłażące się deski, a przy tym wszędzie ogólny nieład, choć w zasadzie czysto. Śniadanie drogie, choć trzeba przyznać, że obfite i smaczne. Z zewnątrz też dom nie woła swoim wyglądem: „Wejdź tu!” Ha... Ale po tym pożywnym śniadaniu łatwiej w pełni docenić cudną pogodę tego ranka...

niedziela, 23 maja 2021

Etap P10C: Uniejów - Dobra - Linne

Zdążyłem po pieczątkę na plebanię, chyba razem z klasztorem – budynek prawie tak wielki jak kościół, wyglądem przypomina nowoczesny blok mieszkalny. Ksiądz na plebanii o łagodnym, stonowanym głosie, oprócz pieczątki zaproponował mi:

– Coś słodkiego? – i przyniósł całą misę czekoladek. Wziąłem jedną, ale dodał mi jeszcze garść:

– Te są szczególnie dobre. A te – kawa...

sobota, 22 maja 2021

Etap P9C: Wartkowice - Uniejów

Nie chciało się wstawać, więc wyruszam dopiero po ósmej. Za oknem prawie jednolita pochmurność.

Ciekawy jest kształt wartkowickiego kościoła. Zaglądam do środka. Wszystko przygotowane do pierwszej komunii. Pod ścianami spora gromadka dzieci „w cywilu”. Wchodzą proboszcz i wikary, jeden kieruje się do konfesjonału. Drugi zaprasza do spowiedzi. Może to będzie pierwsza spowiedź w ich życiu?

piątek, 21 maja 2021

Etap P8C: Łęczyca - Ner - Wartkowice

Obudziłem się o piątej rano. Okazało się, że okno mam na północny wschód – właśnie tam, gdzie wschodzi słońce. Jak na pielgrzyma przystało. Tylko jak ja dociągnę do godziny, o której można oddać klucze? Niepotrzebnie się tym przejmowałem. Do recepcji i tak nikt nie przyszedł, a gdy zatelefonowałem, otrzymałem polecenie: proszę zostawić w drzwiach.

czwartek, 20 maja 2021

Etap P7,5C: Łęczyca i okolica


Wracam na szlak. Zaczyna się doskonale. Piękna pogoda – słonecznie, i nie za ciepło, nie za zimno. Po drodze na stację spotykam znajomego listonosza, pyta dokąd się wybieram. Dowiedziawszy się, że na pielgrzymkę, prosi o „zdrowaśkę”.

Biletomat przeniesiony, zdążyłem tylko kupić kawę – i skromnie poratować kogoś zbierającego na bilet. Swój kupiłem w pociągu – pani konduktor sprzedała mi bez dopłaty. Na Widzewie przesiadka – niestety, mój się minimalnie spóźnił i tylko usłyszałem hałas odjeżdżającego pociągu do Łęczycy. Następny za 3 godziny, nieco wcześniej można... przez Kutno, za 30+ zł. Ale do Zgierza mogę za 40 minut, za jedyne 3 złote. Może stamtąd będzie jakiś PKS? Tymczasem kupuję zapiekankę z pieca (a nie mikrofali) – lekka, cudownie chrupiąca i z dobrą energią sprzedawczyni.