sobota, 7 września 2019

Etap P14B: Dobre - Kruszwica

Późne lato wciąż bardzo ciepłe - wygnało mnie na kolejne trzy dni na szlaku jakubowym w Polsce. W ten sposób dotarłem do największego z nich - Camino Polaco, przecinającego kraj po przekątnej, z płn.-wsch. na płd.-zach. A Kruszwica to legendarna kolebka państwowości polskiej (a przynajmniej Polan). To tu miał być zamurowany żywcem (a następnie zutylizowany przez myszy) niepopularny kniądz Popiel, obalony przez Piasta. Niewątpliwe jest zaś to, że żyło tu plemię Goplan, a później, w tej romańskiej kolegiacie nad brzegiem jeziora Gopło, wychodziła za mąż Judyta, córka Bolesława Krzywoustego, siostra książąt znanych z pocztu władców Polski.

piątek, 6 września 2019

Etap P13B: Jaranówek - Siniarzewo - Dobre





Przekraczam plan. Wczoraj miałem zamiar dojść do Wieńca, dziś do Siniarzewa i poprosić w parafii o nocleg - tymczasem znalazłem się tam już w południe. Było oczywiste, że pójdę dalej, tym bardziej że do Kruszwicy jeszcze podobno co najmniej 31 km.


czwartek, 5 września 2019

Etap P12B: Kulin/Włocławek - Jaranówek

Przedłużenie Drogi Mazowieckiej, które nazwałem roboczo "kujawski łącznik", oficjalnie nazywa się Dobrzyńsko-Kujawską Drogą Świętego Jakuba (stąd owe inicjały D. K. na znakach)  - oficjalnie otwarto ją dopiero w czerwcu tego roku. Kontynuuję tę drogę od miejsca, w którym przerwałem w roku ubiegłym.

środa, 3 lipca 2019

Etap C10: Brandýs n/Labem-Stará Boleslav - Praha



Widok ze Starej Boleslawi na Brandeiss
Udało się dostać pieczątkę od właściciela pensjonatu i na plebanii - od gospodyni księdza. Nikt nie odpowiadał na dzwonek, ale brama się otworzyła - pewnie myśleli, że znów jakaś dostawa (jak przed chwilą) - i się wśliznąłem na teren, Obok jest dom spokojnej starości dla księży, ich gospodyń, kościelnych itp. Po długim szukaniu, dzięki ludzi pytaniu, trafiłem do domu proboszcza... gosposia mi wbiła pieczątkę (która? Do wyboru...), poczęstowała herbatą, a na odchodnym wsunęła banknot na drogę.

wtorek, 2 lipca 2019

Etap C9: Wenecja nad Izerą - Stará Boleslav


Spałem może trzy, może cztery godziny. Do świtu. Może miałem za nisko głowę, może to niepokój, że jestem w miejscu - mimo wszystko - eksponowanym. Ale jeszcze poleżałem do szóstej, a w międzyczasie zacząłem sobie przypominać piosenki Orkiestry Na Zdrowie i wspominać, rozpamiętywać splecione z nimi  koleje swojego życia, formatywne doświadczenia. Może sprawił to ruch koron drzew na tle jaśniejącego nieba. Dopiero koło siódmej poczułem, że teraz naprawdę mogę wstawać. Nie wiem, czy dojdę dziś do Starej Boleslawi. Nie muszę; niech to będzie cel-maksimum.
Niesamowite: wczoraj było parno, a jednak dziś rano nie ma rosy.

poniedziałek, 1 lipca 2019

Etap C8: Mladá Boleslav - Benátky nad Jizerou


Jestem zły, bo dopiero o 11-ej wsiadam w autobus do centrum miasta. Obudziłem się normalnie, o 7:30, ale w nocy się spociłem, więc pod prysznic, cała toaleta, robienie i jedzenie śniadania, pakowanie, pranie skarpetek... zanim doszedłem do autobusu, okazało się, że 6 minut za późno, a następny za ponad pół godziny. W kawiarni drogo i nieuprzejma dziewczyna za barem, na pętli był papierniczy - kupiłem nowy notes, ale pisaka - nie, bo myślałem, że stary jeszcze ze dwa dni podziała. A on się kończy, więc czekała mnie wizyta w jeszcze jednym papierniczym (na szczęście, okazało się, że jest przy Placu Śródmiejskim). W autobusie już mam wrzucać do maszyny monety, a kierowca pyta, czy mam odliczoną kwotę. Mówię, że tak, i daję mu - a on mi nie daje biletu, bo bilety sprzedaje tylko ta maszynka...
  - Biletu nie potrzebujesz - zapewnia kierowca, ale w razie kontroli to na mnie by było, a poza tym - to nieuczciwe. Nie lubię takich sytuacji.

niedziela, 30 czerwca 2019

Etap C7: Studěnka - Mladá Boleslav

Łąka i pole za wsią Nasilnice. O 5.30 rechot żab albo ropuch. W nocy znów zrobiło się zimno. Ubrany prawie od stóp do głów, a i tak na granicy marznięcia. A przecież jest lato, i to bynajmniej nie sierpień, no i nie jesteśmy w górach (wczoraj wysokość zeszła poniżej 300 m n.p.m.). A ten śpiwór kiedyś dobrze trzymał ciepło. System "rzeczy w śpiworze - nogi w plecaku" zdaje egzamin. Ja suchy, i rzeczy też. Może tylko śpiwór trzeba trochę podsuszyć.


Świt był mocno zamglony, a teraz już tak słonecznie, że trudno spać, choć w nocy budziłem się parę razy. O 6.30 robi się prawie bezchmurnie, mgła już niemal zupełnie wyparowała. O siódmej jest już ciepło. Ruszam. Zaraz zaczęły się zabudowania jakby dawnego PGR-u lub folwarku, z długą chlewnią albo kurnikiem. Nad bramą napis "Ranč Studěnka". To tu chyba jest staw, z którego dobiegały odgłosy żab. Teraz też je słyszę.

sobota, 29 czerwca 2019

Etap C6: Sobotka - szczere pole przed Studěnką

Tajemnica mojego raczej wolnego (ale zmiennego) tempa? Staram się iść w tempie duszy. Normalnie ego wyrywa się do przodu, ciało stara się za nim nadążyć, a dusza zostaje w tyle i człowiek jest rozdarty, nie w pełni obecny. Kiedy zaś udaje mi się iść w tempie duszy, jest to czysta radość! Wszystko dookoła staje się bardziej żywe.

piątek, 28 czerwca 2019

Etap C5: Mladějov - Sobotka

Zamek Trosky - widok z Baby na Pannę (a może odwrotnie?)


Właśnie w tym romantycznym miejscu dosięgnęła mnie telefonicznie przyjaciółka. Długa rozmowa naturą rzeczy przechodzi ze sfer naocznych do metafizycznych. Równocześnie, a także potem, chłonę atmosferę miejsca, wcale nie złowieszczą. Młode pary przychodzą tu się romantycznić: naprawdę widzę to ich zakochanie. Dwie wieże zwane Panną i Babą (jest legenda, że mieszkały na nich babcia i wnuczka, które za sobą nie przepadały).

czwartek, 27 czerwca 2019

Etap C4: Jiczyn - Mladějov





Tego dnia zwiedzałem Skalne Miasto (to koło Prachowa). Już wiem, dlaczego tę krainę nazwali Czeskim Rajem - nie ma w tym przesady!

środa, 26 czerwca 2019

Etap C3: Stará Paka - Jičín

"Obudzi nas tu ptaszyna ... kiedy wybije godzina". Obudziłem się wprawdzie z pierwszymi ptakami, już o świcie, ale wiedząc, że teraz świt już przed czwartą, celowo jeszcze się wylegiwałem. Nawet się zdrzemnąłem, zasłuchany w liczne arie ptaków. Kiedy jednak pojawił się wyjątkowo pokrzykujący ptak i okrążył wszystkie drzewa nade mną, uznałem to za znak: for whatever reason, pobudka! Czas rzeczy spakować, do drogi się szykować!

wtorek, 25 czerwca 2019

Etap C2: Vrchlabí - Stará Paka





Krajobraz górski skończył się, jak nożem uciął. Vrchlabí - miasteczko z wyraźnymi śladami czeskiej secesji. Od czasu do czasu napotykam jaśminowce w pełnym rozkwicie. Cofam się z Podhůrza do miasta, bo wczoraj koło okazałego kościoła nie znalazłem kancelarii parafialnej, a potem zapomniałem wstąpić po pieczątkę gdzieś indziej. Przy okazji, może jakieś zakupy?

Godzina 9 rano - żar z nieba, ale i wiaterek. Ale co będzie dalej?

poniedziałek, 24 czerwca 2019

Etap C1: Pec pod Sněžkou - Vrchlabí

Najpierw jazda do miejsca, gdzie przerwałem w zeszłym roku. Już w BlaBlaCarze do Wrocławia trafił mi się młody kierowca związany ze stowarzyszeniem "Przyjaciele Dróg Świętego Jakuba w Polsce". Za to nazajutrz cała wyprawa stanęła pod znakiem zapytania: przy pakowaniu plecaka do bagażnika autobusu do Karpacza coś mnie zabolało w kręgosłupie. Ból się utrzymywał. Prosiłem Górę o uwolnienie odeń, ale oswajałem się z myślą, że może trzeba będzie wykazać się elastycznością i zmienić plany. Może to nie ten czas?
Potem zaczął się "przegląd" różnych miejsc, w których bardziej lub mniej niedawno coś mi dolegało. Znak, żeby zawrócić, czy próba, na ile mi zależy? Mogę zawrócić, ale moja radość życia pozostaje związana z wersją, że pójdę - choćby tylko kilka dni. I jak serce we mnie rośnie na sam widok gór!

sobota, 15 czerwca 2019

Etap P5D: Warka - Dobieszyn

Na rynku w Warce miły wynalazek: ustawiona przez władze miejskie bramka-prysznic. Dziurki bardzo drobne, dzięki czemu robi się nawilżająco-orzeźwiająca mgiełka. Przy takim słońcu jest to cudowne udogodnienie dla mieszkańców (zwł. dzieci) i wędrowców - takich jak ja czy ci rowerzyści. Spotkaliśmy się już chwilę wcześniej w kawiarni-koronkarni. Kawa tam dobra, bo mocna. Ale którędy mam iść? Gdzie był ten most? Koniec języka za przewodnika - i już wiem, że mam iść w przeciwną stronę niż myślałem. Po raz kolejny więc przechodzę przez bramkę-prysznic. Przyszła mi jeszcze fantazja na lody, ale lodziarnie oblegane - aż tak to mi się nie chce. Orzeźwię się w Pilicy!

niedziela, 2 czerwca 2019

Etap P4D: Dębnowola - Ostrołęka - Warka

Na ziemi ptaki, na niebie baranki. Startujemy z Dębnowoli, bo tam tylko mógł dowieźć nas autobus.. Do Ostrołęki pieszo bo żadna okazja się nie zatrzymała. Ale okolica przepiękna. Wciąż ta jasna zieleń, sady i hills rolling very gently. Od początku drogi usta mi się nie zamykają, ale zauważam, że z moim głosem, w ekscytacji opowiadającym dawne podróże, konkuruje dźwięczny chór ptaków. Niektóre głosy bardzo ciekawe i nietypowe. Chyba dobrze im wśród tych sadów... Za nami do głosów dołączyły koguty. Też "śpiewają" (po hiszpańsku "piać" i "śpiewać" to to samo słowo. Po rosyjsku też).
Grzmi i pokropuje, ale w zasadzie nas oszczędza. Zresztą jest bardzo, bardzo ciepło. "Oficjalny początek wakacji", mówi Julka.

poniedziałek, 6 maja 2019

Etap P3D: Góra Kalwaria - Ostrołęka: Szlak kwitnących jabłoni


Pociągiem do Góry Kalwarii. Trzeba było wstać krótko po wschodzie słońca, żeby zdążyć na ostatni przedpołudniowy pociąg do tego miasta. Ale czyż nie warto? Podziwiam tę jasną a bujną, majową zieleń. Na niebie raz słońce, raz chmury, ale lało, mam nadzieję, nie będzie. Z rana tylko kilka stopni ciepła, więc ubrałem się na cebulkę. Nawet na nogi wziąłem, dodatkowo, dres. Już w Górze okazało się, że niepotrzebnie - temperatura szybko wzrasta, choć nie będzie dziś upalnie. Przynajmniej mam czym obciążyć plecak, skoro nie niosę śpiwora.

niedziela, 31 marca 2019

Etap P2D: Las Kabacki (Powsin) - Góra Kalwaria

 Na miejscu startu nie doczekałem się Julki (mieliśmy iść razem). Może zaskoczyła ją zmiana czasu na letni. Mnie też, ale moje zegary przestawiły się same, i nawet się nie zorientowałem, tylko jak obudziłem się o szóstej, dziwiłem się, że jeszcze po niebie nie widać, czy jest pochmurno, czy też dzień będzie słoneczny. Wyjaśniło się to w ciągu dwudziestu minut. Słonecznie, i to jak! Temperatura, początkowo bliska zeru, szybko wzrasta. Ptaki śpiewają, jeden przez drugiego, jak szalone - wiosna w pełni.

sobota, 23 marca 2019

Etap P1D: Warszawa Archikatedra - Powsin

Podobno w ostatnich latach wyznakowano nowy szlak: Świętokrzyską Drogę Św. Jakuba, która prowadzi z Warszawy do Krakowa, gdzie łączy się z Via Regia. Postanowiłem ją dziś zainaugurować, niestety nigdzie w terenie nie natknąłem się na jej znak. Ale może to moja wina, bo na odc. od kościoła św. Anny aż do Wilanowa poszedłem własnym wariantem, a czasem niełatwo jest (zwł. w Polsce) odnaleźć szlak, jak się nie idzie nim cały czas. Ale do rzeczy.

  Jest bardzo wczesna (jak na mnie) godzina. Wyruszam dziś wcześniej niż na Camino w Hiszpanii, choć tam mobilizowała obecność innych pielgrzymów i reguła wyganiania wszystkich ze schroniska do 8-ej albo 8.30. Dziś obudził mnie jasny świt i zapał do powrotu na szlak po zimowej przerwie. W ślad za świtem wzeszło słońce i rozjarzył się błękit nieba, a ja nie patrzyłem na zegar, tylko robiłem wszystko co trzeba, aż do momentu, gdy byłem gotów do wyjścia.

środa, 20 lutego 2019

Droga i droga


Jakubie! Tak byłoby prościej:

Być już w drodze.

Każdego dnia naprzód

nie oglądając się za siebie,

nie musieć z niczym zostawać.

sobota, 26 stycznia 2019

Pięciolecie

Równo pięć lat temu wyruszyłem na mój pierwszy etap wędrówek do Santiago de Compostela, odpowiadając na odczuwane już od dawna wołanie Szlaku. Ja tej drogi nie wymyśliłem, ona mnie wezwała. Roztoczyła obrazy pięknego nieznanego, tchnęła wolnością, obiecywała, że zawsze może być "coś więcej". Wystarczy wyjść z domu, obrać kierunek i wyruszyć z oczami szeroko otwartymi, z otwartym sercem i umysłem pragnącym uspokojenia.