Portal pogodowy chełpiący się największą sprawdzalnością zapowiadał, że będzie trochę słońca, trochę chmur, ale deszczu to raczej nie. Tymczasem już w drodze pociągiem na początek etapu padało, i to długo. Na szczęście się wypogodziło, zanim dojechałem na miejsce.
Na rynku w Dobrzyniu spożywam wczesny obiadek z tego, co udało się zdobyć w miejscowej "Mili". Całkiem całkiem: pasta z ciecierzycy, buraczki i świeże rzodkiewki. Pluszcze fontanna. Na ławkach typowe towarzystwo miasteczkowe. W górze cicho grzmi.