piątek, 25 maja 2018

Etap P11B: Dobrzyń n/Wisłą - Zarzeczewo/Kulin k/Włocławka

Portal pogodowy chełpiący się największą sprawdzalnością zapowiadał, że będzie trochę słońca, trochę chmur, ale deszczu to raczej nie. Tymczasem już w drodze pociągiem na początek etapu padało, i to długo. Na szczęście się wypogodziło, zanim dojechałem na miejsce.
Na rynku w Dobrzyniu spożywam wczesny obiadek z tego, co udało się zdobyć w miejscowej "Mili". Całkiem całkiem: pasta z ciecierzycy, buraczki i świeże rzodkiewki. Pluszcze fontanna. Na ławkach typowe towarzystwo miasteczkowe. W górze cicho grzmi.

czwartek, 17 maja 2018

Etap P7C: Piątek - Łęczyca


Dziś prawie nie pada, choć wciąż jeszcze "grozi". Z samego rana miła niespodzianka: gospodarz chce ode mnie tylko 20 zł. Pakuję na w pół podsuszone rzeczy. Przeczekuję intensywny ale przelotny deszcz. Wracam się do centrum miasta, na Rynek w Piątku. Geograficzny środek Polski. Jest "Orlen", a więc będzie kawka. Na wynos. Kościół zamknięty. Ogrodzenie dookoła też. A jednak są ludzie na ganku zadbanej plebanii. Wołam, którędy tam się można dostać. Dają mi znaki na migi, i już po chwili dołączam do czekających.

środa, 16 maja 2018

Etap P6C: Przez Sobotę do Piątku

Od Soboty do Piątku przyszło mi iść w strugach deszczu, Kiedy się rozpadało na dobre, zapisane już kartki "przezornie" schowałem do plecaka. Nie przewidziałem, że do wieczora tam zrobi się mokrzej niż w mojej kieszeni. (Miałem pokrowiec na plecak, ale nie przykrywał go szczelnie, bo karimata...).


Dlatego poniżej zamieszczam to, co udało się zrekonstruować na podstawie ocalonych strzępów tekstu - tych, gdzie tusz nie rozpłynął się zupełnie po całej kartce.