sobota, 22 marca 2025

Etap P$-2E: Radzymin - Kobyłka-Ossów


 "Więcej szczęścia niż rozumu": autobus do Radzymina kursuje co pół godziny, a ja dotarłem na przystanek dwie minuty przed odjazdem (nie sprawdzając, o której ten odjazd będzie, i dzięki temu nie stresując się, czy zdążę).

Pogoda piękna. Z rana było naprawdę zimno, ale koło południa ciepławo i bardzo słonecznie. Błękit nieba tylko minimalnie przymglony.



Kościół Przemienienia Pańskiego w Radzyminie ("Świątynia Jubileuszowa") - stąd zaczynam dzisiejszy etap pielgrzymki. Przed kościołem jest afisz "Zostań pielgrzymem nadziei" (akcja wielkopostna od kościoła do kościoła po Warszawie i okolicach; są nawet specjalne paszporty pielgrzyma). W bezpośrednim sąsiedztwie kościoła nie znalazłem oznakowań szlaku pielgrzymkowego, ale nieopodal się znalazły. Tylko - klasyka! - zabrakło ich w miejscu, gdzie szlak skręca w lewo. Na pociechę na każdej tabliczce z nazwą ulicy widnieje symbol opatrzności Bożej - to herb miasta Radzymina. Na szczęście, przed wyruszeniem z grubsza się zorientowałem, którędy szlak ma przebiegać.




A co to?

No więc ruchliwą aleją Jana Pawła II prościutko do cmentarza żołnierzy z 1920 r. na wylocie z miasta. Po prawej mijam Radzymiński Ośrodek Kultury i Sportu (ROKiS), po lewej - liczne pomniki bitwy z Armią Czerwoną. Większość nosi nazwy oddziałów i nazwiska dowódców z dawnych kresów wschodnich. Czyżby tylko kresowiacy bronili wtedy polskiej stolicy?

O, a tu - sądząc po nazwie "Żyrafki" - na pewno przedszkole w duchu NVC. Wzdłuż tej arterii sklep za sklepem: Lidl, pieczywo, motoryzacyjny, monopolowy... Architektura nijaka - albo może raczej niknie pod bezlikiem tablic reklamowych. W obie strony mijają mnie liczni rowerzyści, nie mówiąc o niecichnącym strumieniu aut. Zauważam samochody o ciekawych, opływowych kształtach. Moda się zmieniła, czy moja percepcja?



Oto i cmentarz wojenny ("droga Golgoty narodu polskiego"), a po drugiej stronie ulicy inny świat: znak yin-yang, plakat wyborczy, w ogrodzie jakieś kule różnych rozmiarów i wzorów - realizacje artystyczne.

Za cmentarzem znów brak jednoznacznych oznakowań szlaku: mam iść prosto ku jeszcze większej szosie czy w lewo - szosą im. Piłsudskiego? Wybieram według mapy, prosto. Znaków szlaku tu nie uświadczysz, ale za to za chwilę będę szedł przez wsie i lasy a nie ruchliwymi szosami.

Na orlenie na wylocie z miasta posilam się i zaopatruję w drugą dziś kawę. Nad drogą szybkiego ruchu nowoczesna, wielgachna kładka dla pieszych i rowerzystów, a na niej czyjś napis deklarujący miłość do jakichś "was" i nawołujący do zoofilii ;)

Wzmaga się wiatr. Za kładką wreszcie oddalam się od szosy: osiedle Cegielnia. Z osiedla w las, i w okolicy niewidzialnej gajówki Koźlak na czerwony szlak rowerowy - mapa mówi, że to Szlak Bitew Warszawskich. Niedawno dopiero opuściłem Radzymin, a tu słońce już się zniża i pomarańczowieje. Będę szedł po ciemku? Oby dopiero ulicami Kobyłki!





Las mieszany, rzadki, o tej porze roku jeszcze całkiem przezroczysty. Dużo drzew pościnanych, pociętych i... porozrzucanych - zapewne aktualna metoda pielęgnacji lasu. Dalej idę jego skrajem, w ciepłych promieniach słońca, ale powietrze chłodnieje. Za skrajem lasu ciągnie się jakieś osiedle, raczej niedawno pobudowane. Nade mną szumi wiatr w koronach drzew.

Teraz przez wsie Słupno i Nadma. Wszędzie asfaltowa jezdnia i chodniki wykładane kostką. Główną ulicą przechadzają się grupki młodzieży. Długa ulica Rzeczna w końcu przeprowadza przez coś, co można nazwać rzeką. W lewo w ruchliwszą ulicę Starą. A potem znowu w las. Środkiem lasu i to właśnie teraz, gdy słonko zachodzi! Na szczęście, droga ma być prosta jak strzelił. Tyle, że najpierw trzeba się przedostać na drugą stronę szosy wielkiego ruchu, ogrodzonej ekranami!

Niedaleko znalazło się przejście pod szosą dla zwierząt, pieszych i rowerzystów. A las śpiewa!

Udało się. Nim się całkiem ściemniło, znalazłem się na skraju Kobyłki.


"Droga wstydu" to szeroka gruntowa ulica, przy której rozsiadły się osiedla wcale ładnych szeregowców. Ludzie i psy odbywają wieczorne spacery, dzieci się nawołują. Już widzę podświetlony kościół. Gruntowa nawierzchnia przeszła w wielkie betonowe płyty, z jakich dawniej robiono pasy startowe lotnisk polowych. A potem znowu grunt.


Późnobarokowy kościół-bazylika Św. Trójcy prezentuje się okazale, bijąc blaskiem iluminacji pośród panującego już dookoła półmroku.

Jeszcze dość długa, ale też prawie prosta droga przez miasto do stacji PKP Kobyłka Ossów. Na pociąg do Warszawy spóźniłem się 1 minutę! Paradoksalnie, było warto: za 8 minut będzie następny, który dowiezie mnie prosto do centrum, a nie tylko do Dworca Wileńskiego. Dziękuję, Źródełko.


Następny etap na tej trasie



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz