wtorek, 30 września 2014

Etap E2: Larrasoaña - Pamplona



Dziś wychodzimy wcześniej: o 7:30, bo później się nie da. Hospitalero wygania wszystkich pielgrzymów! I zaraz przychodzi sprzątaczka, która chyba się śpieszy na autobus...

Szkoda, że nie mogę sfotografować śpiewu ptaków wśród tych dębów, bukszpanów, głogów i sosen!


Irotz. Drugie śniadanie w tawernie pod gołym niebem - artystycznie, rustykalnie urządzonej - wielkie płaskie kamienie, dachówki, fantazyjne kominy z kocich łbów, ogrodzenie z nierównego drewna i drewniane rzeźby. W piecach i na rusztach pieką się miejscowe specjały. Gra raźny rock sprzed 40 i więcej lat. Ogólnie klimat rainbowowo-hipisowski.
Wygląda, że chłopaki włóczyli się po świecie, tu im się spodobało, osiedli i założyli knajpę z fantazją - jak znalazł dla pielgrzymów. Napis - jak w knajpach na amerykańskich filmach drogi - ostrzega, że to ostatni wyszynk przed Pamploną (a 10 km piechotą to nie byle co...) Ćwierkanie ptaków, zapach ognia z glinianych pieców na drewno. Wielkie filiżanki kawy z mlekiem i wspaniałe jabłka pieczone z cukrem, cynamonem i masłem = za to wszystko płacimy tylko 4,40 euro za 2 osoby!
 

 I jeszcze księga wpisów w różnych językach. Nierówne, poprzypalane brzegi zachęcają do popuszczenia cugli fantazji...





Ścieżka wśród krzewów owocowych różnych gatunków. Raz po raz zawiewa ciekawymi zapachami - m.in. takim słodkawym, lekko duszącym, trochę przypominającym woń spermy...

A to jeszcze zdjęcia z pierwszych km dzisiejszej trasy:
Ruszamy bladym świtem...
...wielokrotnie przecinając rzekę Argę.
Zaproszenie do prywatnego schroniska za mostkiem


XIII-wieczny kościół św. Stefana w Zabaldice - "kościół otwarty" - zapraszająca przestrzeń dla każdego, o czym informuje nas serdeczna siostra-opiekunka. Można wejść do środka i na chór, można nawet zadzwonić w dzwon... i słuchać. Słuchaj, słuchaj - ten cudowny dźwięk sprowadza mnie do mego prawdziwego domu.




Siostra rozdaje "Błogosławieństwa Pielgrzyma", wydrukowane w wielu językach - także po polsku:
Błogosławiony jesteś, Pielgrzymie, jeśli odkryjesz, że "droga" otwiera Twoje oczy na to, co niewidoczne.
Błogosławiony jesteś, Pielgrzymie, jeśli zrozumiesz, że nie jest najważniejsze dojść do celu, ale dojść tam z innymi.
Błogosławiony jesteś, Pielgrzymie, kiedy kontemplując "drogę" odkrywasz, że ma ona wiele imion i znaczeń.

Błogosławiony jesteś, Pielgrzymie, bo pojmujesz, że prawdziwa "droga" dopiero wtedy się zaczyna, kiedy ją do końca przejdziesz.

Błogosławiony jesteś, Pielgrzymie, kiedy Twój plecak powoli się opróżnia a Twoje serce nie może pomieścić tak wielu rodzących się uczuć i emocji.

Błogosławiony jesteś, Pielgrzymie, gdy pojmujesz, że jeden krok do tyłu, by komuś pomóc, jest cenniejszy niż sto kroków do przodu bez dostrzegania tego, co się dzieje wokół. Błogosławiony jesteś, Pielgrzymie, kiedy brak Ci słów, by wyrazić swoją wdzięczność za wszystko, co Cię spotyka w "drodze".
Błogosławiony jesteś, Pielgrzymie, jeśli szukasz prawdy i czynisz z "drogi" życie a z życia "drogę" i odnajdujesz tego Jednego, który jest Drogą, Prawdą i Życiem.
Błogosławiony jesteś, Pielgrzymie, jeśli na tej "drodze" spotkasz siebie samego, odkryjesz dar, jakim jesteś, bez pośpiechu, z szacunkiem wobec obrazu, jaki nosisz w swoim sercu.
Błogosławiony jesteś, Pielgrzymie, jeśli odkrywasz, że "droga" zawiera w sobie wiele momentów ciszy, modlitwy w milczeniu, modlitwy będącej spotkaniem z Ojcem, który czeka na Ciebie.
  Odejmijmy patriarchalizm i ideę jedynego pasterza, a powyższe słowa będą bardzo blisko wyrażać sens także tego, co mnie niesie tą drogą. Choć może jeszcze trafniejsze wydają się ostrożne słowa poety, także cytowane na tym szlaku w napisach na murach i naklejkach na słupkach milowych:

Przykościelne schronisko w
               Trinidad de Arre



Tymczasem, na ołtarzu kościoła św. Trójcy w Villava (Atarrabia) Ojciec z Synem witają i błogosławią.


Gdzieś przed Pampeluną, kiedy upał był jeszcze w pełni, zza krzaków i zakrętu wyłonił się bardzo rozmowny i wesoły sprzedawca soków i owoców. 
  - Skąd jesteście?
  - Z Polski.
  - Wiem, Polska - niezbyt bogaty kraj, więc dla was cena specjalna (10 centów taniej)... 

 Dałem się skusić: dać zarobić bezrobotnemu - a z drugiej strony, mój zapas soku i wody i tak był już na wyczerpaniu... Taki stragan przy drodze (często nielegalny) to błogosławieństwo dla pielgrzymów. Kupić nie musisz, ale możesz - i nie musisz wędrować wiele kilometrów do najbliższego sklepu, bo sklep - z przenośną lodówką, a jakże! - przychodzi do ciebie.
Tylko kiedy już odchodzimy, Teresa poprawia (bądź co bądź, w słowach jest moc): - My jesteśmy bogaci. Tylko mamy mało pieniędzy. - Trafiła w samo sedno. Bo czyż jest biedny ktoś, kto ma zdrowie, siły i czas, żeby cieszyć się tym wszystkim?

Poprzez bardzo rozległe i bardzo miejskie przedmieścia...
 


Dwujęzyczne napisy - standard Nawarry. Tu - na ratuszu
... majestatycznym krokiem zbliżamy się do stolicy Nawarry - niegdyś dumnego, choć niezbyt rozległego, królestwa. Królestwa założonego przez Basków, choć z czasem w znacznym stopniu zlatynizowanego. Szlak znakomicie oznakowany płytkami na chodniku. W Casa Paderborn - schronisku prowadzonym przez niemieckich przyjaciół Drogi - właśnie skończyły się łóżka. Trzeba iść przez miasto dalej, do schroniska "Jezus i Maria". w granicach murów starego miasta.

 Urządzone chyba w dawnym klasztorze: dzięki bardzo wysokiemu sklepieniu, w przestronnym hallu-dormitorium dobudowano piętro, oparte na konstrukcji z belek i szklanych (?) płyt - a na tym piętrowe łózka w boksach. Na tym samym poziomie (choć już nie na przezroczystej podłodze) łazienki
, wszystko co potrzeba. Oczywiście, spotykamy naszą znajomą starszą Polkę - i innego, młodego Polaka, jak się później dowiadujemy od postronnych - fotografa, który zdaje się robi właśnie książkę o Camino. Jest i internet, oczywiście płatny, ale to mnie nie zniechęca, żeby próbować dojść do ładu z blogiem, albo choćby zbackupować zdjęcia. Nie wykorzystaliśmy pierwszorzędnej okazji: pralni z suszarnią - a kto wie, kiedy będzie następna? Ale bardziej spieszyło nam się pozwiedzać Pamplonę, zanim słońce zajdzie...



1 komentarz:

  1. http://swiatlojestwnas.wordpress.com/18.12.2014, 02:56

    Wciągnęło mnie strasznie, a tu trzeba jeszcze zrobić zakupy i pomyśleć o jakimś obiedzie - niedługo dziecko wraca ze szkoły!
    Przepiękne to błogosławieństwo! Będę z Wami iść dalej, jak tylko czas pozwoli :)))

    OdpowiedzUsuń