Różni ludzie idą na pielgrzymkę z różną motywacją. Nie chciałbym, żeby to, co napiszę poniżej, było odebrane jako negacja czy krytyka tego, że wielu pielgrzymuje w intencji pokuty.
Dla mnie jednak pielgrzymka pokutą nie jest, w każdym razie nie w takim sensie, jak to się potocznie rozumie: pokuta jako narzucona sobie kara, robienie sobie źle. Co innego, jeśli wrócić do pierwotnego znaczenia pokuty jako pojednania lub nawrócenia. Uprościć życie, aby to, co istotne, wypłynęło na wierzch, a to co sztucznie podzielone, na nowo się zrosło i zabliźniło.
U mnie intencją pielgrzymowania jest doświadczanie wolności i radość życia. A kiedy pielgrzymuję razem z innymi - także budowanie pokoju i wspólnoty.
Pielgrzymka jest dla mnie przede wszystkim wracaniem do domu. Pomaga poczuć, że moim domem nie jest ani Częstochowa, ani Santiago, ani Warszawa, od której z każdym dniem wędrowania oddalam się coraz bardziej. A jednak czuję, że wracam do domu - wracam do siebie: do tu i teraz, do tego-co-jest. Droga uczy mnie, że nie wszystko mogę unieść na własnych barkach, i że im mniej bagażu ze sobą niosę, tym lżej się idzie, tym większa wolność. Uczy mnie, że do szczęścia potrzebuję znacznie mniej niż się wydawało. I że nawet jeśli czegoś potrzebuję i jestem do tego przywiązany, i to coś znika - jak ta czerwona koszulka z napisem "Anticapitalism" - to jeszcze nie koniec świata. Dalej żyję - i nawet jestem bardziej otwarty na nadejście nowego. I że to, co ma dla mnie trwałą wartość - choćby ów antykapitalizm - też nadal żyje, jeśli decyduję się utrzymywać to przy życiu, dzień po dniu, z godziny na godzinę.
Wszystko przemija - ta koszulka, ta pielgrzymka, nawet to ciało, które mnie niesie i przez które wszystko przeżywam i siebie wyrażam. Pielgrzymka uczy mnie ufności i otwartości. Otwieram się na niespodzianki i pozostaję otwarty na to, jak i kiedy przyjdzie jakieś dobro - przyjdzie do mnie albo przeze mnie do kogoś innego. Zresztą, czy naprawdę jest ktoś "inny"? Czy dobro, którego doświadcza ktoś inny, nie czyni lepszym mojego świata?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz