Tu nie dwa, ale cztery hotele są w jednej miejscowości! (może dlatego, że te ruiny na górze to podobno najstarszy zamek w okolicy?) A w Bělej, na szlaku międzynarodowym - tylko 1 pensjonat! Na przystanku stwierdziłem, że „mój” autobus mam dopiero po 12-ej będzie jechał, i że wcześniej mogę podjechać kawałek innym autobusem – a potem będę łapać stopa, zanim ten przyjedzie. Tyle że wypadło mi przejść parę kilometrów z Velkych Dvorców do Malych, i na tej właśnie drodze złapałem okazję, do samej Bělej. Cud? Raczej opatrzność. I oto już wpół do dwunastej mogę ruszać dalej. Ostatnia szansa, by przejść się jakubową drogą Železną, jak Pan Bóg przykazał.
Na dzisiaj zapowiadają 31℃. Idę szlakiem na Smolov. Na szczęście, wieje. Gdyby nie to, byłoby nie do zniesienia. Tylko warstwę kremu z filtrem trzeba będzie odnowić.
Mało uczęszczana asfaltówka wśród pól przeprowadziła mnie przez Smolov. Te sielankowe łąki dookoła to wszystko „soukromé pozemky” (tereny prywatne), gdzie wstęp zakazany. W Smolowie trzeba skręcić w lewo (główna droga do Ž. idzie w prawo). Wkrótce szlak wchodzi w las i rusza konkretnie w górę, po lewej pojawia się przepaść zarośnięta gęsto borem świerkowym. Po prawej wciąż królują buki, brzozy, jawory i topole. A wzdłuż samej drogi łubiny i siewki dębów. Ptaki się odzywają, ale dyskretnie.
Smolov |
Droga się potem jeszcze zmieniała. W pewnym momencie las dosłownie pachniał poziomkami, i faktycznie były. Wiatr ustał, upał trwał, ale w leśnym półcieniu szło wytrzymać.
Przez większość dnia po lewej stronie, w oddale towarzyszył mi widok przedwojennej strażnicy na przygranicznej górze Velký Zvon |
Dobrze, że zrobiłem po drodze zdjęcie mapy krajobrazowej, bo szlaki były znaczone z rzadka. Trafiłem jak po sznurku.
Po drodze mijam ślady wysiedlonych wsi, takich jak Valdorf (Walldorf)
Wyszedłem na drogę do
Železnej,
a tam taki spokój i cisza!
Tu wciąż jeszcze kwitną peonie |
Dotarłem do granicy, pieczątkę udało się wyprosić we „Free Shopie”. Oprócz tych zdjęć, to jest dowód, że ukończyłem Železną Drogę Świętego Jakuba.
Z dowodem pozostawionym w Pradze, wolę nie kontynuować wędrówki w innym kraju. A dziś już późna pora. Teraz na nocleg drogą rowerową przez las do pobliskiej Železnej Huti. Trudno nam się było dogadać przez telefon, ale dobra wola… Jak to możliwe, że facet powiedział, że nic nie płacę?
Tu wyszedł mi naprzeciw gospodarz bazy |
Otóż okazało się, że to miejsce obozów dziecięcych i młodzieżowych, tematyka: Dziki Zachód. Właśnie jest przerwa między turnusami i jest tylko twórca tego miejsca, pasjonat. Dostałem nocleg w czymś, co od dołu przypominało drewnianą chatkę, a od góry było namiotem. Plus możliwość wzięcia prysznica i zaprania spodni, bo usiadłem na czymś trudno zmywalnym, chyba jakiejś żywicy albo smarze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz