Dochodzę do miejsca, gdzie kończy się moja mapa Ponidzia. Odtąd aż do Niegardowa będę się kierował tylko nazwami kolejnych (co znaczniejszych) miejscowości oraz znakami w terenie. Te, na szczęście, prezentują się bardzo solidnie.
Kamienie z odległościami od Santiago Pałecznicy i różnych miast po drodze. Nie wiem, czy te odległości są prawdziwe (wydaje mi się, że zaniżone), ale najważniejsze, że działają na wyobraźnię. |
Znowu schodzi w dół, a dookoła pagóry i padoły. Płynne linie ukształtowania terenu, przestronne widoki i, co najważniejsze, co chwila coś się zmienia.
Kościół we Wrocimowicach – wygląda z daleka imponująco.
A co dopiero z bliska? |
Zielenice. Domki z ogrodami komfortowo powykańczane – huśtawki, sadzawki, zdobione altanki, werandy ze stolikami i krzesłami, no i dziecięce domki na palach. A w górnej części wsi, nieopodal ukoronowanej figury, staw – dookoła zieleń, ławeczki.
Kościół-sanktuarium. Wspiąłem się po krętych schodach na dzwonnicę.
Szlak dalej do Łętkowic-Kolonii. Niesamowite, jaki tu szeroki widok, wydaje mi się, że na wiele kilometrów. Dawno nie widziałem szlaku. Traktorzyści jednak potwierdzają, że dobrze idę. Jest lato.
Dłuuugi odcinek wśród pól, bez zabudowań – jak na Mesecie. Po drodze widzę, że ktoś wynalazł ciekawy sposób pozbywania się śmieci: pakujesz wszystkie puste puszki do jednego kartonu, a potem karton fru! przez okno samochodu.
Co trzeba, żeby tak zachlapać błotem ścianę?
Przeszedłem przez Piotrkowice Wielkie – przedostatnią wieś przed Niegardowem. Wielkie, a nawet sklepu nie ma. Dziewczęta z rowerami „pocieszyły” mnie, że najbliższy sklep jest w Niegardowie. Pogoda sprzyja, ale jestem już zmęczony, i jest już koło piątej. Gdzie ja znajdę ten nocleg?
Warto się wczytać, co/kogo ten głaz upamiętnia |
Kościół św. Jakuba w Niegardowie |
– Tu pan nic nie znajdzie.
Nie przyjmuję takiej wizji świata. Proszę górę o prowadzenie, pytam chłopców pod szkołą, w najbliższym domu mieszkalnym, w dwóch sklepach. W drugim z nich dowiaduję się czegoś ciekawego:
– Tu jest taka radna, co udostępnia ludziom salę gimnastyczną…
Wytłumaczyła mi, jak trafić do radnej. Trafiłem.
– No i co ja mam z panem zrobić?
Ja wiem, i ona wie. Zanim zabrała mnie do owej sali, jeszcze poczęstowała gołąbkiem i ciepłą herbatą.
Sala gimnastyczna? Owszem, dawniej. Teraz jest to świetlica Koła Gospodyń Wiejskich. A więc znowu jest lokal władzy lokalnej, funkcjonujący m.in. jako nieoficjalne schronisko dla pielgrzymów. Bez prysznica, ale za to z dostępem do łakoci. Wszystkie podstawowe wygody też są. Opatrzność znów znalazła sposób!
Wieniec dożynkowy w siedzibie Koła Gospodyń Wiejskich |
Bonus: od Niegardowa-Kolonii mam już mapę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz