Jak to dobrze, że wiejskie drogi są poobsadzane drzewami - można przystanąć w cieniu. Od drzewa do drzewa, dojdzie się nawet w wielki upał. W najbliższej wsi odnawiam zapas wody do picia. Prosta, mało uczęszczana droga wśród pól i lasów. Od czasu do czasu mała kolonia domów/gospodarstw. Później, przyjrzawszy się dokładnie mapom, zrozumiem, dlaczego Jerzy wytyczył trasę dłuższą, przez Niedośpielin. Tam szedłbym częściowo przez pola, a może i las, a nie prosto szosą. W Maksymowie, gdzie przed jednym z domów jest ławeczka, spożywam drugie śniadanie. Idę. Zauważam swój pośpiech, uspokajam się i zwalniam, Teraz wszystkimi zmysłami chłonę las. Tu i teraz - tylko tak warto iść.
Udało się dojść do Silnicy,, a stamtąd do Żytna - w samą porę, by nie zdążyć na przedostatni autobus do Częstochowy. Może, gdybym nie wstąpił do tego dużego sklepu w poszukiwaniu czegoś na obiad...? Niby są jeszcze (mini-) busy, ale poza dniami nauki szkolnej nie kursują. W każdym razie, skoro dziś przerywam wędrówkę i jadę do domu, dobrze że poszedłem właśnie tędy. Późno bo późno, ale będę miał czym wrócić. Przedtem odkrywam miejscowy urząd gminny (WC!) i kościół. Upał niesamowity. Ćwiczę cierpliwość na przystanku autobusowym (a nuż przyjedzie coś poza rozkładem? Na kawę i tak nie ma dokąd iść. Podobnie jak w innych wsiach, jedyny bar zamknęli nie tak dawno temu). Naprzeciwko jest sklep. Jogurtu i orzeszków "Beskidzkich" mi nie zabraknie. Staram się docenić widoki dookoła. Wieś urokliwa, dużo drewnianych, parterowych domów, ale też starannie urządzony skwerek w centrum. I pogoda jak marzenie - dla letników.. Próbuję też złapać "okazję". Nic z tego. Wczoraj zatrzymywali się sami, teraz stoję i macham - i nic. Pewnie myślą, że jak jest przystanek, to i autobusy jeżdżą raz po raz. Owszem, jadą ze trzy, ale wszystkie w przeciwną stronę - do Włoszczowy. Całe szczęście, że jeden z nich będzie wracał, a Cz-wa ma niezłe połączenie kolejowe z Warszawą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz