poniedziałek, 16 marca 2020

Etap P8D: Garbatka - Bogucin - Pionki

Trudno się wynurzać z pościeli – dookoła Arktyka. W końcu wstaję i ekspresowo się ubieram. W kuchni gospodyni zostawiła na stole kawę „O Poranku” - jak tu nie skorzystać? Za oknem jak wczoraj: wiatr, słońce, odrobina szronu. O dziewiątej wyruszam w drogę. Daję się prowadzić czarnoleskiemu szlakowi na skróty do Garbatki Letnisko, a potem z powrotem do Bogucina. Dróżką przez rzadki las. Jest zimno, ale słońce grzeje mi plecy.



Garbatka-Letnisko. Ładne domki. Jeśli nie bogate i fantazyjne <fot.>, to przynajmniej schludne i ładnie odmalowane. Tu i ówdzie na dachach baterie słoneczne. W tradycyjnym tutejszym budownictwie normą są malownicze, czasem piętrowe werandy. Niektóre nowe domy do tego nawiązują.






Kościół w Garbatce urządzony bez przesadnego przepychu. Na sufitach piękne malowidła. Po obu stronach nawy głównej dwóch Jezusów – zmartwychwstały i „Ufam Tobie”.






Za torami kąpielisko otoczone lasem na pagórkach. Myślę, że latem jest tu uroczo! Dziś kąpią się kaczki. Zgodnie z prognozami, jest coraz cieplej. Przed jedenastą zdejmuję po jednej warstwie ubrania, a kurtki nie zapinam. Zadzwoniła przyjaciółka, jednak łączność się rwie - pogadać się dało dopiero przy szosie, którą szlak przecina, a i to – trzymając komórkę od zawietrznej.


Okazało się, że szedłem trasą dawnej kolejki wąskotorowej. Może ten nasyp, którym idę teraz ku słońcu, to też jej pozostałość? Znowu ślady kopyt. Szlak skręca. Zza górki dobiegają odgłosy jakiejś maszyny.
Bogucin. Z nowymi wskazówkami i za dnia, znalazłem dom, którego szukałem! Tu w 2015 r. odbył się Pierwszy (i jak dotąd jedyny) Ogólnopolski Zlot Twórczych Gron i Praktyków „Drogi Artysty”. Z perspektywy tych kilku lat, widzę wyraźnie, że książka pod tym tytułem zapoczątkowała nowy rozdział w moim życiu (i nie tylko moim!). Śmielsza myśl o Camino też przyszła do mnie w trakcie spotkań z Drogą Artysty.

Ten drewniany domek pomieścił wtedy ludzi z trzech miast. Pod tą wiatą jedliśmy śniadania, w sali na końcu siadaliśmy w kręgu... A poza tym siadywaliśmy w podgrupach gdzie się dało, chodziliśmy do lasu fotografować krzyk i do sadzawki pływać i poznawać się lepiej. Na poddaszu uczyliśmy się, że współistnienie twórczych indywidualności wymaga... twórczego podejścia do własnych przyzwyczajeń i potrzeb.


Teraz pokonuję ten sam odcinek, co wczoraj, tyle że w przeciwnym kierunku i za dnia. Jest inaczej! Na wysokich brzozach pełno jemioły. Przy kupie gruzu jeszcze stoi butelka z „Kubusiem”, która wczoraj służyła mi na postoju za podstawkę do latarki.


Do Santiago de Compostela
pielgrzymia wiodła nas droga.
Każdy deszcz był nam deszczem łaski,
blask słońca - uśmiechem Boga


Minąłem się ze staruszkiem z rowerem. Poprosił o ogień – nareszcie wiem, po co brałem ze sobą zapalniczkę. Chciał się zrewanżować, wyciągnął połówkę spirytusu. Odmówiłem. Dopiero chwilę później, gdy przystanąłem na herbatę z termosu, pomyślałem, że mogłem poprosić o „prąd” do niej. Ale to tylko zachcianka.

Po długiej drodze przez las i skrajem lasu, ostry skręt do wsi Januszno, a właściwie do jej części zwanej Osowie. W dali słychać już szosę. Poza tym jednak tylko wiatr, z rzadka jakiś ptaszek. Niektóre domy z równiutkiej, jasnoczerwonej lub rdzawej cegły. W dole połyskuje za drzewami potoczek. Za chwilę znowu w las.
Las nade mną sosnowy. To dlaczego cała ściółka liściasta? Z tych bardzo nielicznych tu drzewek, teraz całkiem niepozornych? A właśnie niedawno sobie myślałem o tym, że sosny to niedawno posadził człowiek, a wcześniej pewnie był tu las bukowo-dębowy...


I oto docieram do „cywilizacji”, czyli na początek Pionek. Za mną zostaje puszcza!


Na pociąg spóźniłem się minutę – ale to wcześniejszy (o przeszło godzinę). Mam więc czas na pozwiedzanie miasta. Chcę zobaczyć kościół, tylko który? Są dwa, po dwóch stronach torów kolejowych. Odwiedziłem ten „lewobrzeżny”, św. Barbary, z tablicami ku czci bohaterów. W chwili, gdy wychodzę z kościoła, zaczyna bić dzwon. Klasyka.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz