Z tego, co przywiózł mi wieczorem sołtys, miałem mnóstwo prowiantu na drogę i jeszcze dużo zostawiłem. Żałuję, że nie włączyłem lodówki i nie schowałem tam. Kto wie, kiedy sołtys przyjedzie skontrolować?
Dziś mi się nie chce pisać. Na szczęście, chce mi się iść uważnie, spotykać ziemię stopami, czuć na ciele ciepło i powiewy wiatru.
Po przejściu drogą do wsi Klucze, szlak w końcu wychodzi na wał przeciwpowodziowy (zmienił trasę, na mapie przebiega tamtędy już od Wilkowa). W oddali ukazuje się Odra. Po okolicach wału uganiają się sarny.
Krąg krów |
Znowu, tak jak wczoraj, trochę postraszyło deszczem, a potem sucho, cieplutko, przyjemnie. Przeszedłem wzdłuż wału, na końcu wykąpałem się w Starej Odrze albo starorzeczu. Woda prawie ciepła. To się nazywa: wakacje!
Jeszcze kawa na „Orlenie” i jestem otwarty na wszystko (dobre), co wieczór przyniesie. Wieczór, bo już koło szóstej.
Głogów. Jeszcze przed Odrą okazała historyczna kolegiata (tu kiedyś był ostrów tumski; później miasto przeniosło się na lewy brzeg rzeki).
Piękna kolorowa starówka, a może nawet pseudostarówka. Rozległa, bogata w kolory i kształty kamieniczek.
Zachowana resztka murów obronnych. To w Głogowie w roku 1109 miała miejsce bohaterska obrona miasta. Nacierający Niemcy i Czesi użyli wtedy zakładników jako żywych tarcz.
To miasto w ogóle mi się podoba. Tchnie przestrzenią. No i jest bulwar z dwoma pasami dla samochodów (kostka!), ale też dużo miejsca dla pieszych – po bokach i pośrodku, między szpalerami drzew.
Pomnik osy na dziedzińcu ośrodka kultury |
Joachim Pastorius de Hirtenberg, nadworny historyk króla Jana Kazimierza i dyplomata czasów potopu szwedzkiego, a także dystyngowany duchowny; pochodził właśnie stąd |
Ucieszywszy się, że klasztor redemptorystów mam po trasie i blisko wyjścia na Jakubów, powędrowałem tam, po czym okazało się, że dziś nikogo nie przyjmują, bo mieli całą grupę i jeszcze nie posprzątali. Zadzwoniłem w drugie (i ostatnie) rekomendowane w przewodniku miejsce. Odebrała jakaś smutnawa siostra. Chwila napięcia… Tak, przyjmą mnie! Tylko muszę przedrałować z powrotem przez cały Głogów. Ale co tam! Jakubów jest dużo dalej.
U Cichych Pracowników Krzyża wcale nie jest dziś cicho. Właśnie odbywają się tańce. Za to informacja z przewodnika, że „standard albergue” to niedopowiedzenie. Ten kompleks okazałych budynków to niemal pałac (nowoczesny)! Dostałem do swojej dyspozycji osobny pokój. Komfortowy, choć cerata pod pościelą (pewnie na wypadek, gdybym miał trudności z trzymaniem moczu, jak zapewne niektórzy ze stałych pensjonariuszy). Łazienka za rogiem (z wielką wanną). A opłata… co łaska, do skarbonki w kaplicy. Nie będę rozrzutny, ale skąpy też nie. Skąpstwo nie popłaca. A Opatrzność jest dla mnie tak łaskawa! Tylko gdzie ja wypiorę spodenki i kapelusz? Poproszę u księdza w Jakubowie (ale pójść mam nadzieję dalej).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz