Jeden z pięknych domów w Kuštiach |
W lesie pomnik załogi amerykańskiego bombowca, zestrzelonego przez Niemców tuż przed końcem wojny. Obok prowizorycznej tablicy pamiątkowo-informacyjnej zawieszone na drzewie: skrzynka na narzędzia mechanika i kanister.
Zaraz za pomnikiem - żartobliwa stacja meteorologiczna (spotykam podobną już trzeci raz):
„Jeśli lina jest sucha – piękna pogoda
jeśli lina jest mokra – pada
jeśli lina jest wychylona – wieje wiatr
jeśli lina jest sztywna – jest mróz
jeśli lina jest nieruchoma – bezwietrznie
jeśli liny nie widać – jest mgła
jeśli lina podskakuje – jest trzęsienie ziemi
jeśli lina z tobą rozmawia – ty już nie pij
jeśli nie wisi żadna lina – jesteś w Czechach.”
Čeminy. Ptaszki ćwierkające, kogut, dziki gołąb, cisza… Mam poczucie, że dziś mogę zajść daleko – Újezd to zupełne minimum. Czemiński pałac – z długą historią. Po zabudowaniach gospodarczych widać, że był to znaczny folwark. W kancelarii dostałem od właściciela pieczątkę z dumnym tytułem „Prywatny gospodarz”.
Ładna droga przez rzadki las pełen mchów oraz skrajem tego lasu, prosto do Újezdu nade Mži. Na horyzoncie zielone wzgórza wyłaniają się z mgły. W Újeździe (mimo bogatej historii) nie ma ani penziónu, ani nawet gospody. Jest natomiast pałacyk – dziś „folwark zwierzęcy” (od krowy po strusia), tyle że przez ludzi zarządzany. I współgospodarzony przez krasnoludki. I iście polskie porządki: maszyny rolnicze mokną na deszczu, porzucone bez ładu wśród perzu i rdestu. Jest też kapliczka, altanka z pompą i sadzawka pełna rzęsy i kaczek… i kilka ładnych, zadbanych domów.
W Ujeździe nade Mży przestało mżyć, a właściwie siąpić jak z cebra. Teraz tylko chwilami pokropuje. Buty mam totalnie przemoczone. A idę ku přehradzie, punktowi orientacyjnemu na szlaku, gdzie ma być gospoda. Přehrada Hracholusky to zapora wodna. Nad zaporą rzeka Mża rozlana szeroko.
W wielkiej gospodzie kempingowej nad wielką zaporą wita mnie (z radia) Nothing Compares 2U. Czytam menu: mają langosza! Langosz, smerfy w telewizji (po czesku, ma się rozumieć), w oknach solidne szyby – i można na chwilę zapomnieć o deszczu i niemal o przemoczonych nogach. No, ale „w drogę pora iść, w życie się zanurzyć”… Prawie przestało padać i nawet jakby się przejaśniało. Z pierwszego z obejść dolatuje swojski zapach ogniska i poszczekiwanie trzech psów. Poza tym, tylko szum drzew. Rozległy widok na zbiornik hracholusecki.
Ul. generała Roberta Lee, powiewa flaga amerykańskiej Konfederacji – chyba tu mieszkają jacyś libertarianie.
W przysiółku Jezna, będącym częścią wsi Úlice, jest barokowy kościół Przenajświętszej Trójcy, niegdyś zapewne elegancki, dziś popada w ruinę.
Ogłoszenie informuje, że uwielbiany przez tutejszą ludność ksiądz Robert Jasiulewicz właśnie został przeniesiony do Ostrawy.
Widok z okna drogiego pensjonatu |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz